Dziś, a najpóźniej jutro posłowie mają przegłosować, czy nad projektem dodatkowych ubezpieczeń w wersji zaproponowanej przez Platformę Obywatelską w ogóle warto pracować, czy lepiej od razu go odrzucić. Wczoraj w czasie sejmowej debaty nad kierunkami reform służby zdrowia późnym wieczorem miało się odbyć pierwsze czytanie tej ustawy.
Zaczekamy na koszyk
Projekt ustawy o dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych wprowadza dwa rodzaje ubezpieczeń: komplementarne (dające lepsze warunki pobytu w szpitalach lub prawo wyboru lekarza) oraz suplementarne (obejmujące procedury spoza gwarantowanego koszyka).
Niezależnie jaką posłowie podejmą decyzję, sprawa może ugrząźć na długie miesiące, jeśli nie lata. Powód jest prosty: minister zdrowia Ewa Kopacz obstaje przy swoim pomyśle, by prywatne ubezpieczenia mogły dotyczyć tylko świadczeń spoza gwarantowanego koszyka. Tymczasem na listę usług medycznych, które należą się w ramach podstawowego ubezpieczenia, pacjenci czekają od lat 90. Sama Kopacz wyznaczała już parę terminów zakończenia prac nad koszykiem, teraz mówi o najbliższych miesiącach. Nawet gdyby udało się przygotować listę przed wakacjami, to dyskusje wokół jej zawartości trwać mogą kolejne kilkanaście miesięcy.
Prezydent zawetuje?