Brytyjsko-rosyjski koncern paliwowy TNK-BP popadł w spore tarapaty. Urzędnicy domagają się zapłaty 40 mln USD z tytułu podatków, 150 pracownikom odmówiono wydania wiz, a w dodatku funkcjonariusze FSB (rosyjskie służby bezpieczeństwa) przeszukują jego moskiewskie biuro.
Przedstawiciele tamtejszego ministerstwa spraw wewnętrznych poinformowali, że trwa śledztwo w sprawie niezapłaconego 1 mld rubli (ponad 40 mln USD) podatku. Pieniądze winna jest firma Sidanko, która w 2003 r. stała się częścią TNK-BP. Oficjalnie przedstawiciele rosyjsko-brytyjskiej firmy nie komentują wypowiedzi urzędników. Nieoficjalnie twierdzą jednak (artykuł w dzienniku "Wiedomosti"), że wszystkie zobowiązania uregulowane zostały już jesienią 2006 r.
TNK-BP ma w Rosji problemy nie tylko z podatkami, ale również z nowymi regulacjami pracy. Jak tłumaczą rosyjscy urzędnicy, to właśnie zmiana prawa wpłynęła na to, że 150 pracowników koncernu nie otrzymało nowych wiz. Wyjechać z Rosji będą musieli inżynierowie i pracownicy niższego szczebla. Przedstawiciele rosyjskich władz podkreślają jednak, że problemy TNK-BP mają wyłącznie techniczny charakter.
Sprawa wiz zbiegła się w czasie z przeszukaniem dokumentów spółki przez służby bezpieczeństwa. W biurze firmy poszukiwano danych dwóch pracowników, którzy są podejrzani o rozpowszechnianie tajnych informacji o rosyjskim sektorze energetycznym.
Zamieszanie wokół TNK-BP wzbudza spore emocje na rynku. Spekuluje się, że za naciskami władz na spółkę stoi Gazprom. W ubiegłym roku brytyjsko-rosyjski koncern został zmuszony oddać paliwowemu gigantowi kontrolę nad gazowym złożem Kowykta, jednym z największych w Rosji. Eksperci nie wykluczają, że Gazprom może być zainteresowany także zakupem połowy udziałów w samym TNK-BP.