Czy to, co jest dobre dla biznesu, musi być zawsze dobre dla gospodarki? Odpowiedź nie musi być wbrew pozorom jednoznaczna. Warto, na przykład, wziąć pod lupę politykę podatkową. Tworzenie iluzji konkurencyjnych warunków skłania całe kraje do obniżania stawki CIT. Część ekonomistów wręcz rysowała kasandryczną wizję wyścigu w obniżaniu stawki podatkowej aż po samo dno. Dyskusja ekonomistów miała również swoje polityczne reperkusje. Na falę obniżki CIT w krajach wstępujących do Unii Europejskiej krzywym okiem patrzyły państwa z Europy Zachodniej. Po latach okazało się, że niskie stopy podatkowe w nowych krajach Unii w niczym nie zaszkodziły biznesowi w zachodniej części Starego Kontynentu. Różnica w stawce podatkowej pozostała istotna - średnia dla starych krajów Unii sięga 30 procent, podczas gdy przeciętna dla nowych państw wynosi mniej niż 20 procent. Różnica pomiędzy średnimi byłaby jeszcze większa, gdyby wykluczyć z nowych państw Maltę, której stawka wynosi aż 35 procent, i przyjąć, że stawka CIT dla Estonii wynosi zero.
Właściwie takiego obrotu sprawy należało się spodziewać. Wyniki firm nie zależą bowiem tylko od stawek podatkowych, ale również od technologii, kwalifikacji siły roboczej, infrastruktury i klimatu, jaki stwarza państwo przedsiębiorcom. Wszystkie te czynniki biznesowi w starych krajach z nawiązką kompensowały niższe stawki w nowych krajach Unii. Z kolei zwiększony strumień inwestycji bezpośrednich w krajach Europy Centralnej był spowodowany przede wszystkim relatywnie niskim kosztem siły roboczej i wyraźną poprawą klimatu biznesowego, którą gwarantowała przynależność do Unii Europejskiej.
Czy zatem obniżka stawek CIT w krajach Europy Centralnej nie miała gospodarczego uzasadnienia? Należy pamiętać, że oprócz już wymienionych czynników obie części Europy różni dostępność firm do rynków finansowych. Biznes w krajach Europy Centralnej nie miał możliwości pozyskiwania tanich środków nie tylko w sektorze bankowym, ale również na rynku kapitałowym. Konieczny, szczególnie w przededniu wejścia do Unii, finansowy zastrzyk musiał zatem pochodzić z akumulacji zysku. Oczywiście operacja miała również swój wymiar budżetowy. W niektórych krajach, na przykład na Słowacji, zamortyzowany całkowicie przez zmiany w podatkach pośrednich.
Pomijając specyficzne uwarunkowania, czy obniżanie stopy podatkowej jest lekarstwem na trwały rozwój? Oczywiście nie, ponieważ źródłem trwałej poprawy są reformy strukturalne liberalizujące rynek pracy, usług i produktów, które otwierają drogę do trwałego wzrostu wydajności pracy. Ponownie powracając do krajów Europy Zachodniej, należy stwierdzić, że uniknęły one niepotrzebnego wyścigu w obniżaniu stawek podatkowych. Chociaż stawki CIT zmalały, to jednak ich stopniowe zmniejszanie było kompensowane przez poszerzenie bazy podatkowej, w szczególności przez zmniejszenie zakresu przysługujących ulg podatkowych. Dostosowania w zakresie podatków bezpośrednich wpisywały się zatem w generalną tendencję ograniczania udziału wydatków i dochodów państwa w PKB. Zatem obniżki stawek podatkowych miały charakter wtórny i bardziej wynikały z możliwości hamowania wydatków budżetowych, niż były inspirowane przez chęć pobudzenia koniunktury gospodarczej.
Reformy podatkowe należy zatem widzieć nie przez pryzmat uwarunkowań politycznych (na przykład miejsca zajmowanego we wspomnianym wyścigu podatkowym), ale jako element "układanki" makroekonomicznej złożonej z równowagi fiskalnej, równowagi zewnętrznej i wreszcie czynników wpływających na długoterminowy wzrost gospodarczy. Izolowana zmiana stawek podatkowych bez wpisania ich w program całościowych reform gospodarczych pozostanie mało skuteczną gospodarczo, polityczną demonstracją.