Trudności gospodarcze, szczególnie jeśli mają charakter przewlekły, trzeba na ogół "leczyć" za pomocą "gorzkiego lekarstwa". Polityczne koszty wprowadzenia reform hamują zapał władz i popychają je do zastosowania półśrodków, w rezultacie w mediach króluje miraż reform, a gospodarka dalej obraca się "na jałowym biegu".
Od tego znanego od dawna scenariusza są jednak chlubne wyjątki. Niemcy, zawiązując wielką koalicję, otworzyły drogę dla istotnych reform gospodarczych. W nowej sytuacji politycznej, w której obie kluczowe dla systemu politycznego partie wzięły na siebie odpowiedzialność za wprowadzane reformy, można było zastosować "gorzkie lekarstwo", nie zachodziła bowiem obawa, że polityczna konkurencja może zbić na krytykowaniu reform kapitał polityczny.
W rezultacie Niemcy wprowadziły wiele zmian dotyczących rynku pracy i zastosowały nieszablonowy manewr z podwyżką stawki podatkowej VAT.
Ta ostatnia reforma przyspieszyła odbicie gospodarcze w 2006 roku, stymulując popyt konsumpcyjny. Warto przy tym dodać, że wzrost podatku nie miał istotnego znaczenia dla inflacji. Ożywienie gospodarcze, praktycznie powrót na ścieżkę potencjalnego wzrostu gospodarczego, zostało osiągnięte przy równoczesnym zacieśnieniu polityki fiskalnej. Przykład Niemiec dowiódł, że śmiałe reformy gospodarcze mogą być również politycznie opłacalne. Dlaczego manewr przeprowadzony przez niemiecki rząd zakończył się powodzeniem? Wiele wyjaśnia rzut oka na strukturę tworzenia produktu narodowego.
Gospodarka niemiecka bez wysokiej dynamiki eksportu i inwestycji nie może utrzymywać wysokiego tempa wzrostu gospodarczego. Pakiet reform gospodarczych rządu przychodził we właściwym momencie.