Nie ma chętnych na kupno akcji giełdowych firm

Z Maciejem Zientarą, znanym inwestorem, prezesem Supernovej IDM Management, firmy zarządzającej funduszami Supernova IDM Fund i BBI Capital NFI, rozmawia Tomasz Furman

Aktualizacja: 24.02.2017 03:27 Publikacja: 21.11.2011 04:27

Maciej Zientara, fot. s. łaszewski

Maciej Zientara, fot. s. łaszewski

Foto: Archiwum

Na początku roku, mówiąc o prognozach dotyczących sytuacji na polskim rynku, był pan optymistą...

Nie spodziewałem się istotnych zwyżek na warszawskiej giełdzie, ale uważałem, że Polska będzie relatywnie atrakcyjnym rynkiem inwestycyjnym. Miałem jedynie obawy co do negatywnego wpływu ograniczenia składek w OFE na rynek kapitałowy. Byłem ostrożnym optymistą. Dziś z bólem stwierdzam, że z tego optymizmu wiele nie zostało. Przede wszystkim nie doszacowałem, jak pewnie wielu z nas, skutków kryzysu w strefie euro. Tym bardziej że dzisiaj jest już jasne, że Grecja to tylko wierzchołek góry lodowej.

Jakie kraje pana zdaniem mogą mieć jeszcze problemy?

Jest takie powiedzenie, że pożyczenie miliona złotych jest problemem dłużnika, ale pożyczenie 100 milionów złotych jest już problem banku. Tak jest w  wypadku Grecji, ale nie tylko. Portugalia, Hiszpania, Irlandia, Włochy otrzymywały przez lata z unijnego budżetu pieniądze na dostosowanie swoich gospodarek do poziomu wspólnoty, jednocześnie bez ograniczeń zadłużały się na rachunek całej Unii. Dopóki szeroka rzeka pieniędzy kreowała w efekcie popyt wewnętrzny, a co za tym idzie –?wzrost PKB, istniała realna szansa, że w przyszłości ten wzrost obsłuży zadłużenie. Gdy jednak koniunktura się pogorszyła, system zawalił się jak domek z kart i kraje te utraciły realną perspektywę spłaty swoich zobowiązań.

Czego najbardziej obawia się pan w gospodarce unijnej?

Sądzę, że może sobie nie poradzić z rosnącą liczbą krajów, które nie są w stanie regulować swoich długów. Mówiąc wprost – Niemcy mogą uznać, że dalsze finansowanie strefy euro nie ma sensu. Główny bankier Unii zamknie skarbiec, a wzrost fiskalizacji gospodarek unijnych zgasi popyt wewnętrzny w Unii.

Jak to się ma do Polski?

My jesteśmy w stosunkowo dobrej sytuacji. Posiadamy własną walutę, daje nam to przewagę nad krajami z unii walutowej. Osłabienie złotego spowodowało mocny wzrost opłacalności eksportu. Dziś na rynku wspólnotowym cenowo możemy konkurować nawet z produktami sprowadzanymi z Chin. Poza tym mamy stosunkowo niskie koszty pracy, wysoko wykwalifikowaną siłę roboczą, rośnie też systematycznie wydajność i efektywność. Namacalnym efektem tego stanu jest ulokowanie w Polsce przez międzynarodowe korporacje wielu zakładów produkcyjnych.

Jakie są pana szacunki co?do przyszłorocznego PKB Polski?

Niepewność jest tak duża, że nie podam żadnych konkretnych liczb. Jestem jednak przekonany, że zwiększenie fiskalizmu i równoważenie budżetu zaszkodzi wzrostowi gospodarczemu.

Wzrost gospodarczy jednak będzie?

Kryzysu gospodarczego u nas jeszcze nie ma, ale sytuacja w Europie może i na nas wywrzeć ogromny negatywny wpływ. Już dziś mamy kryzys w zakresie pozyskiwania finansowania na rozwój firm. OFE i TFI, a nawet fundusze private equity nie mają pieniędzy, aby kupować akcje, mimo że są wyjątkowo tanie, nie mówiąc już o obejmowaniu nowych emisji firm, nawet po, wydawałoby się, bardzo korzystnych cenach.

To bardziej kwestia braku inwestorów czy pieniędzy?

Obecnie mamy w portfelu co najmniej kilka spółek nadających się do wejścia na GPW. W normalnych warunkach każda przy wskaźniku cena do zysku na poziomie 10 nie miałaby problemów z pozyskaniem pieniędzy. A dziś nie ma nawet z kim porozmawiać o warunkach ich dokapitalizowania. Pozyskanie z emisji 10–30 mln zł jest ogromnym wyzwaniem. W rezultacie liczba debiutów będzie malała, co wydaje się oczywiste przy braku szans na pozyskanie kapitału.

Za to ostatnio przedsiębiorstwa coraz częściej emitują obligacje?

Owszem, mamy boom na obligacje przedsiębiorstw. Spółki pożyczają pieniądze przy rocznej stopie procentowej na poziomie 9–13 proc. Portfele inwestorów indywidualnych i funduszy obligacyjnych rosną jak na drożdżach, pytanie, jak długo tak będzie. Inwestorzy coraz staranniej wybierają emitentów. Pozostaje pytanie, co z firmami, które dotychczas dość łatwo rolowały swoje stare emisje długu. Czas pokaże, czy rynek rolowania obligacji zachowa swoją płynność.

Czy w obecnej sytuacji widzi pan szanse na wzrost cen akcji?

Nie widzę dziś istotnych przesłanek do zwyżek na giełdzie. Wprawdzie wyniki spółek są jeszcze dość dobre, ale inwestorzy boją się przyszłości i nakładają wysokie dyskonto na wyceny akcji. Szansą na zwyżki kursów mogą być skupy akcji własnych przez spółki i dalsze zwyżki wypracowywanych zysków, ale nie będzie to łatwe, bo spada popyt wewnętrzny. Przesłanką do zwyżek wycen spółek mogą też być wezwania.

Myśli pan, że będzie ich więcej niż dotychczas?

Ostatnio mieliśmy kilka wezwań na polskie firmy ogłoszonych przez międzynarodowe koncerny. To zainteresowanie jest coraz bardziej widoczne. Pojawia się nawet rywalizacja między potencjalnymi kupcami, czego najlepszym przykładem jest Elstar Oils.

Czy programy skupu akcji własnych spowodują trwałe zwyżki cen akcji?

Liczba firm wydających pieniądze na skup akcji własnych i wypłaty dywidendy będzie rosła. Jest jednak jeden warunek, spółki te muszą mieć wolne zasoby gotówki.

Na jakim zatem poziomie będzie WIG na koniec tego roku?

Dziś nie pokuszę się o podanie jakiejkolwiek zmiany procentowej tego wskaźnika. Hossy na pewno nie oczekuję. Krótkoterminowo mogą jednak mieć miejsce zwyżki indeksu. Oczekuję stagnacji, trudno dziś liczyć na zwyżki, trochę brak przesłanek.

Czy dziś są branże, w które pana zdaniem należy inwestować? A które należy omijać szerokim łukiem?

Niewątpliwie w stosunkowo dobrej sytuacji są firmy spożywcze i przetwórcy rolni. To są wyroby pierwszej potrzeby i na nie zawsze będzie popyt. Nie maleje również zapotrzebowanie na dobra luksusowe, gdyż grono ich odbiorców jest stałe i raczej nie ogranicza wydatków z powodu spowolnienia gospodarczego. Moim zdaniem powoli zacznie się paradoksalnie odbudowywać?branża budowlana. Wprawdzie w swoim portfelu nie mamy firm z sektora lekkiego, ale od moich kolegów z tej branży wiem, że sytuacja w tym sektorze nie wygląda różowo.

Jaka jest sytuacja w funduszach zarządzanych obecnie przez Supernovą IDM Management?

W portfelach funduszy, którymi zarządzamy, czyli Supernovej IDM Fund i BBI Capital NFI, mamy około 40 firm. Chcielibyśmy, aby ich liczba zmalała o połowę, ale dziś osiągnięcie tego celu, przy akceptowalnych dla nas poziomach wycen, wydaje się wątpliwe. W tej sytuacji pozostaje nam budowanie wartości w każdej z firm i czekanie na bardziej sprzyjające warunki do sprzedaży.

Na czym ma polegać budowanie ich wartości?

Przygotowujemy je do wytwarzania stałych dodatnich przepływów gotówki, pozwalających na regularne wypłacanie dywidendy, czasem nawet kosztem inwestycji. Zdajemy sobie sprawę, że w niektórych przypadkach może to być trudne, bo niektóre ze spółek portfelowych są na takim etapie rozwoju, że wymagają dla utrzymania jego tempa finansowania dłużnego lub/i świeżego kapitału.

I dziś nie widzi pan szans na ich wprowadzenie na warszawską giełdę?

Około dziesięciu naszych firm w pełni nadaje się do wejścia na GPW, ale na razie popyt na ich akcje jest dość ograniczony, więc poczekamy?cierpliwie na poprawę klimatu inwestycyjnego, który?niechybnie prędzej czy później wróci na rynek kapitałowy.

Może pan podać przykłady?

Firma Mex Polska niedawno przeprowadziła publiczną ofertę. Spółka pozyskała inwestorów, ale było to bardzo trudne. Była w trakcie IPO, gdy kryzys powrócił ze zdwojoną siłą. Trzeba było dokończyć proces. Dziś zapewne odłożylibyśmy debiut. Decyzja o IPO podyktowana była interesem spółki. Na GPW planowaliśmy też wprowadzić eSKY.pl, firmę świadczącą usługi e-commerce w dziedzinie biletów lotniczych i turystyki. Nie jest ona na szczęście kapitałochłonna i rozwija się organicznie. Bez wątpienia jednak jej biznes rozwijałby się jeszcze szybciej dzięki pozyskaniu nowego kapitału w IPO. Emisję jednak na razie wstrzymaliśmy, bo nie ma szans na uzyskanie satysfakcjonującej ceny.

Czy będziecie kupować jakieś akcje?

Obecnie koncentrujemy się na właściwym zarządzaniu i rozwijaniu firm z naszego portfela. Jeśli już coś kupimy, to tylko wówczas, gdy pojawią się wyjątkowe okazje.

Jakim majątkiem teraz zarządzacie?

W Supernovej IDM Fund wartość aktywów netto (aktywa minus zobowiązania) wynosi 102 mln zł, a w BBI Capital NFI to ok. 125 mln zł. W obu wypadkach wyceny podaję po spadkach na GPW w III kwartale.

Dziękuję za rozmowę.

 

CV

Maciej Zientara od 1994 r. pracował w Banku Handlowym jako analityk. Potem był m.in. kierownikiem w Polskim Banku Rozwoju i w Pierwszym i Drugim Polskim Funduszu Rozwoju. Doradzał zarządowi Elektrimu. Pod koniec 2005 r. razem z Maciejem Wandzlem kupili CA IB Fund Management (później Supernova Capital), który kontrolował trzy fundusze NFI. Zientara inwestował też indywidualnie w duże pakiety akcji, m.in. FAM, Hygieniki i Unimilu. Obecnie jest prezesem Supernovej IDM Management, firmy zarządzającej funduszami Supernova IDM Fund i BBI Capital NFI. W portfelu pierwszego z tych funduszy są m.in. akcje giełdowych firm Simple, Black Lion NFI, 4fun Media, OPTeam, Relpol, Bomi i Oponeo oraz spółek nienotowanych, jak: Emalia Olkusz, Mex Polska, Scanmed, Work Service czy Stone Master. A w portfelu BBI Capital NFI znajdują się m.in. walory: Advadisu, Cafe News, Dominium, Hardeksu, Awbudu, Internity i Tella.

Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski