Teoretycznie w imprezie organizowanej przez Związek Maklerów i Doradców chodzi o dobrą zabawę. Ma być miło i wesoło. Niech jednak nikogo nie zmylą pozory. Pod przykrywką dobrej zabawy kryje się prawdziwa sportowa rywalizacja. Ci, którzy myślą, że ludzie związani z rynkiem kapitałowym, potrafią całymi dniami tylko patrzeć na liczby i wykresy giełdowe, są w dużym błędzie. Kiedy bowiem staje się w szranki rywalizacji sportowej okazuje się, że wielu z nich nie tylko ogląda Leo Messiego z kanapy przed telewizorem z chipsami i piwem w ręku, ale także stara się go naśladować na boisku. Wystarczy rzut oka na bieżnię czy też basen pływacki, aby spostrzec, że swoich naśladowców ma także Usain Bolt czy też Michael Phelps. Wszak słowo „igrzyska" zobowiązuje.
Każdy ma swój finał
Niby chodzi tylko o sam udział w zawodach, jednak patrząc na ubiegłoroczne zmagania maklerów i doradców trudno oprzeć się wrażeniu, że gra jednak idzie o większą stawkę. Od razu wszystkich zainteresowanych nagrodami materialnymi muszę rozczarować. Na zwycięzców nie czekają miliony dolarów, ani też podziw całego świata. Zwycięzcy raczej nie mają także co liczyć na pieśni pochwalne w mediach czy też tournée po telewizjach śniadaniowych.
Mimo tego każdy rozgrywa tutaj swój własny finał, tak jakby to był finał igrzysk olimpijskich. A wszystko po to, aby chociaż przez chwilę z dumą i podniesioną głową móc spojrzeć na koleżanki i kolegów po fachu, których zostawiło się w pokonanym polu. Aby przez chwilę poczuć się, jak prawdziwy bohater, któremu drużyna zawdzięcza zwycięstwo. Czy mogą być jakieś piękniejsze uczucia?
Sportowcy na start
Igrzyska Maklerów i Doradców są wyjątkowe pod każdym względem. Do rywalizacji sportowej stają bowiem nie tylko maklerzy i zarządzający, ale także całe środowisko rynku kapitałowego. W ubiegłym roku w imprezie wzięło udział ponad 400 osób. Organizatorzy się spodziewają, że teraz ten wynik zostanie pobity.
Emocji na pewno nie zabraknie. Bo czy można podejść do rywalizacji z GPW, Komisją Nadzoru Finansowego czy też Towarową Giełdą Energii bez zaangażowania? Ubiegły rok pokazał, że nawet amatorzy w zmagania wkładają całe serce, ryzykując nawet własne zdrowie. Ale czy ktoś jest w stanie odmówić sobie przyjemności, którą daje utarcie nosa instytucjom rynku kapitałowego na sportowej arenie? Gazeta Giełdy „Parkiet" na pewno nie!