Jeszcze kilka dni temu można było odnieść wrażenie, że Turcja idzie od sukcesu do sukcesu. W grudniu jej bliskim sojusznikom udało się opanować Syrię. Nowe władze w Damaszku niedawno porozumiały się ze zdominowaną przez Kurdów koalicją SDF o włączeniu jej do struktur władzy. Abdullah Ocalan, więziony w Turcji „legendarny” kurdyjski przywódca polityczny wezwał PKK – swoją dawną organizację terrorystyczną – do złożenia broni i negocjacji z władzami w Ankarze. Obawy przed tym, że USA zmniejszą zaangażowanie w Europie, sprawiły, że państwa UE zaczęły dostrzegać w Turcji ważnego sojusznika, dysponującego silną armią i prężnym przemysłem zbrojeniowym. O zmianie postrzegania Turcji przez europejski establishment świadczyła choćby niedawna wizyta premiera Donalda Tuska w Ankarze, która odbyła się w bardzo przyjaznej atmosferze. Turcja jest też krajem, który deklaruje chęć wysłania własnych żołnierzy do misji rozjemczej w Ukrainie. Inwestorzy zaczęli też lepiej postrzegać aktywa tureckie, o czym świadczyło choćby to, że BIST 100, główny indeks giełdy w Stambule, zyskał od listopadowego dołka do szczytu z początku zeszłego tygodnia 26 proc. 19 marca doszło jednak do krachu na giełdzie w Stambule. BIST 100 w ciągu jednej sesji stracił prawie 9 proc., a lira turecka stała się rekordowo tania wobec dolara. Za 1 USD płacono ponad 41 lir. Ten krach był reakcją inwestorów na szokujący ruch tureckich władz – aresztowanie Ekrema Imamoglu, burmistrza Stambułu i zarazem nieformalnego lidera opozycji.
Bomba polityczna
Imamoglu był burmistrzem Stambułu od 2019 r. Jego ówczesne zwycięstwo wyborcze było dużym ciosem dla rządzącej partii AKP, która kontrolowała stambulski samorząd od ćwierć wieku. Wynik wyborów więc zakwestionowano, a głosowanie powtórzono. Wygrał je znów Imamoglu, który stał się jednym z liderów tureckiej opozycji. W niedzielę miał wziąć udział w prawyborach prezydenckich partii CHP, które zapewne by wygrał. (Wybory prezydenckie mają się co prawda odbyć dopiero w 2028 r., ale opozycja liczy na to, że może dojść do przedterminowego głosowania.) W 2022 r. próbowano go wyeliminować z przyszłych wyborów, skazując go za obrazę urzędników wyborczych, ale Imamoglu złożył apelację od tego wyroku. Sięgnięto więc po inne środki. Na początku zeszłego tygodnia Uniwersytet Stambulski anulował dyplom Imamoglu. Anulowanie dyplomu praktycznie zablokowało burmistrzowi Stambułu możliwość startu w wyborach prezydenckich, gdyż tureckie prawo przewiduje, że kandydaci na ten urząd muszą posiadać dyplom ukończenia studiów. Gdyby na tym poprzestano, być może nie byłoby krachu na giełdzie. Ekipa Erdogana zagrała jednak na ostro. Imamoglu został aresztowany pod zarzutami korupcji oraz utrzymywania kontaktów z PKK. W tej samej sprawie zatrzymano około 100 osób. Choć władze sięgnęły po blokadę mediów społecznościowych i kilkudniowy zakaz demonstracji, zwolennicy opozycji zebrali się na ulicach, by protestować przeciwko zatrzymaniu Imamoglu. Mehmet Simsek, minister finansów i gospodarki, starał się w tym czasie przekonywać inwestorów, że nie ma niebezpieczeństwa zmiany tureckiej polityki gospodarczej.
W czwartek sytuacja na rynku tureckim była już dużo spokojniejsza. Bank centralny razem z państwowymi pożyczkodawcami przeciwdziałały deprecjacji liry. – Wygląda na to, że paniczna wyprzedaż prowadzona przez cudzoziemców oraz inwestorów lokalnych już osłabła. Kluczową kwestią dla decydentów jest teraz to, czy lokalni inwestorzy znów rzucą się, by wykupywać dolary – wskazywał Onur Ilgen, analityk MFUG Bank Turkey.
Część ekspertów zwraca uwagę, że inwestorzy mogli się nieco uspokoić, gdy uznali, że aresztowanie Imamoglu nie będzie się wiązało ze zmianami w polityce gospodarczej.