– Cztery lata temu byliśmy w objęciach pandemii stulecia, największego załamania gospodarczego od wielkiego kryzysu i największego ataku na demokrację od czasów wojny domowej. Zjednoczyliśmy się jednak jako Amerykanie i poradziliśmy sobie z tym. Staliśmy się silniejsi, bogatsi i bardziej bezpieczni – powiedział Joe Biden w jednym z ostatnich dni swojej prezydentury. Można z jego słowami polemizować. Bo czy kryzys rzeczywiście był w USA wówczas tak głęboki, a zagrożenie dla demokracji tak duże? Nie ulega jednak wątpliwości, że gospodarka USA przez ostatnie cztery lata uniknęła recesji i radziła sobie lepiej niż inne duże gospodarki rozwinięte. Ale też amerykańscy konsumenci nie odczuwali tego na tyle, by ponownie powierzyć rządy demokratom. Nastroje tuż przed inauguracją nowej kadencji prezydenckiej Donalda Trumpa są z pewnością zupełnie inne niż wtedy, gdy rządy obejmował Joe Biden.
– Gospodarka USA okazała się odporna. Spółki są bardziej optymistyczne co do gospodarki oraz cieszą je oczekiwania na bardziej prowzrostową agendę oraz na lepszą współpracę pomiędzy rządem a biznesem – stwierdził w zeszłym tygodniu Jamie Dimon, prezes banku JPMorgan Chase. Mamy więc do czynienia z atmosferą nadziei co do rządów nowej administracji.
Podtrzymany wzrost
Obecną sytuację gospodarczą w USA można w wielkim skrócie podsumować tak: w miarę solidny wzrost PKB, nieco podwyższona inflacja oraz niskie bezrobocie. Raport z rynku pracy za grudzień był tak dobry, że aż wystraszył inwestorów. Przybyło wtedy 256 tys. etatów (licząc poza rolnictwem), czyli najwięcej od dziewięciu miesięcy. Stopa bezrobocia wyniosła wówczas 4,1 proc. Na rynku pracy nie widać większych oznak pogorszenia koniunktury. Inwestorzy uznali więc, że Fed może obciąć w tym roku stopy procentowe tylko raz – i to dopiero w grudniu. Nieco skorygował ich obawy raport o inflacji konsumenckiej. Co prawda przyspieszyła z 2,7 proc. w listopadzie do 2,9 proc. w grudniu, ale była zgodna z prognozami. Rynek zaczął więc spodziewać się, że w tym roku może dojść do co najmniej dwóch obniżek stóp.
Dane o amerykańskim PKB za czwarty kwartał poznamy dopiero 30 stycznia, ale liczony przez oddział Rezerwy Federalnej w Atlancie wskaźnik GDPNow sugeruje wzrost o 2,7 proc., po zwyżce o 3,1 proc. w trzecim kwartale. (To dane annualizowane, czyli liczone kw./kw. w tempie rocznym.) Agencja Bloomberg ocenia prawdopodobieństwo recesji w USA na jedynie 20 proc. Zebrane przez Bloomberga prognozy wzrostu PKB na 2025 r. są jednak dosyć szeroko „rozstrzelone” – od 0,5 proc. (SouthState) do 2,9 proc. (Econ Forecaster), z medianą na poziomie 2,1 proc. Nie wiemy jeszcze, jaką dokładnie politykę gospodarczą będzie prowadziła administracja Trumpa, ale ekonomiści spodziewają się, że gospodarka USA wciąż będzie rosła. Czy solidne tempo wzrostu gospodarczego da się jednak utrzymać również w nadchodzących latach?