Inflacja konsumencka w USA wyhamowała z 7,1 proc. w listopadzie do 6,5 proc. w grudniu. Była więc pod tym względem zgodna z prognozami. Licząc miesiąc do miesiąca, ceny spadły o 0,1 proc., podczas gdy średnio oczekiwano, że się nie zmienią – po wzroście o 0,1 proc. w grudniu. Inflacja bazowa, czyli nieuwzględniająca cen żywności, paliw oraz energii, wyhamowała z 6 proc. do 5,7 proc. W ujęciu miesięcznym lekko przyspieszyła jednak z 0,2 proc. do 0,3 proc., co było zgodne z prognozami. Cieszyć może to, że ceny energii spadły o 4,5 proc. m./m., ale niepokoi wzrost kosztów czynszów o 0,8 proc. Dane te były dla rynków zbyt niejednoznaczne, by wywołać euforię wśród inwestorów.
Słaba wskazówka
W reakcji na odczyt amerykańskiej inflacji za grudzień euro i złoty lekko zyskiwały wobec dolara. W poprzednich dniach oczekiwania inwestorów co do tego odczytu podsycały zwyżki na światowych giełdach i osłabienie dolara. Liczono bowiem, że znaczące hamowanie inflacji skłoni Fed, aby na swoim posiedzeniu zaplanowanym na 1 lutego podniósł główną stopę procentową tylko o 25 pkt baz.
– Dla rynku szklanka jest do połowy pełna. Inflacja zwalnia, a Fed prawie skończył z podwyżkami stóp. Inwestorzy pamiętają dwa poprzednie odczyty inflacji, które były niższe od prognoz – stwierdził przed publikacją grudniowych danych o inflacji Peter Boockvar, dyrektor inwestycyjny w Bleakley Financial Group.
– Naszym zdaniem jedną ze zmian, do których dojdzie w nadchodzących miesiącach, jest to, że Fed zorientuje się, że taniej jest dla niego zmienić narrację o inflacji, niż próbować odwrócić recesję, która może przynieść utratę milionów miejsc pracy – uważa Tom Lee, strateg z Fundstrat.