W I połowie 2023 r. presja na zniżki na giełdach się utrzyma – ostrzegają stratedzy takich banków jak Morgan Stanley, JPMorgan Chase czy Goldman Sachs. Wszystko przez zagrożenie dla zysków przedsiębiorstw ze strony słabszego wzrostu gospodarczego, wciąż podwyższonej inflacji oraz jastrzębiego nastawienia banków centralnych.

Zgodnie ze scenariuszem wynikającym z prognoz zebranych przez agencję Bloomberga dopiero w drugiej połowie roku można się spodziewać poprawy koniunktury. Jednak odbicie, napędzane przez koniec cyklu zaostrzania polityki przez Fed, nie będzie dynamiczne, a globalne rynki zamkną przyszły rok jedynie symbolicznymi zwyżkami.

Średnia z prognoz 22 strategów ankietowanych przez Bloomberga zakłada, że S&P 500 zakończy przyszły rok w okolicach 4078 pkt, czyli zaledwie 6 proc. powyżej obecnych notowań. Analogiczny szacunek dla paneuropejskiego indeksu Stoxx 600 wskazuje na ledwie 5-proc. wzrost. Zdaniem specjalistów Nomury Holdings przy recesji na Zachodzie lepiej rokują rynki azjatyckie, gdzie wyceny są niższe, a perspektywy co do fundamentów lepsze.

Stratedzy wyliczają długą listę wyzwań: od zaostrzania polityki banków, przez wojnę rosyjsko-ukraińską, po kryzys energetyczny w Europie. Na zachowaniu indeksów ciążyć może presja na wyniki spółek, tym bardziej że zdaniem Goldmana Sachsa skala nadchodzącego w USA spowolnienia nie jest jeszcze w pełni uwzględniona w rynkowych wycenach.

Związane z widocznym w danych ze świata spowolnieniem inflacji jesienne odbicie na rynkach dobiegło końca, gdy okazało się, że banki centralne wcale nie łagodzą jastrzębiego tonu. W tej sytuacji do poprawy koniunktury mogą nie wystarczyć podkreślane przez optymistów odporność amerykańskiej gospodarki, koniec lockdownów w Chinach oraz łagodniejsza ścieżka zaostrzania polityki pieniężnej.