Czwartkowa decyzja Europejskiego Banku Centralnego nie była dla rynków większym zaskoczeniem. Zgodnie z prognozami podwyższył on stopy o 50 pb. – główną do 2,5 proc., a depozytową do 2 proc. Zapowiedział również, że najprawdopodobniej dokona kolejnej podwyżki, a politykę pieniężną będzie zacieśniał, aż stopy będą wystarczająco wysokie, by inflacja wróciła do celu wynoszącego 2 proc. W marcu ma się natomiast zacząć QT (ilościowe zacieśnianie polityki pieniężnej), czyli proces zmniejszania bilansu EBC. Początkowo w ramach niego co miesiąc portfel aktywów będzie zmniejszany o 15 mld euro.
Nieuchwytny cel
– Kluczową trudnością jest to, że EBC nie wie, jak wysoko będzie musiał podnieść stopy, a to odzwierciedla niepewność co do mechanizmu transmisyjnego podwyżek i co do perspektyw dla inflacji – twierdzi Greg Fuzesi, ekonomista z banku JPMorgan Chase.
EBC ma niewątpliwie trudne zadanie. Jego własne prognozy mówią, że inflacja zbliży się do celu dopiero w 2025 r. i będzie wówczas wynosiła 2,3 proc. Ryzyko recesji w strefie euro jest natomiast dosyć duże. EBC obniżył prognozę wzrostu PKB na 2023 r. z 0,7 proc. do 0,5 proc. Przekonuje jednak, że recesja będzie raczej krótka i płytka.
Christine Lagarde, prezes EBC, stwierdziła podczas czwartkowej konferencji prasowej, że analitycy jej instytucji spodziewają się, że wzrost płac będzie wyższy od historycznej średniej, a inflację może nadal podsycać słabość euro i popyt, który gromadził się w okresie powstawania zatorów w łańcuchach dostaw. Jest więc ryzyko, że podwyższona inflacja utrzyma się dosyć długo.