Ceny ofertowe domów na rynku brytyjskim spadają w grudniu najszybciej od czterech lat – oblicza Rightmove, właściciel największego na Wyspach portalu z ogłoszeniami nieruchomościowymi. Średnia cena wywoławcza spadła w grudniu o 2,1 proc., bo potencjalnych kupujących zniechęca szybki wzrost stóp procentowych. Do przyspieszenia zaostrzania polityki Bank Anglii zmusiły związane z kryzysem wokół planu wydatkowego byłej premier Liz Truss zawirowania rynkowe.
Jak komentują specjaliści, w grudniu sprzedający zwykle obniżają ceny, aby sprzedać mieszkania przed Bożym Narodzeniem, jednak tym razem skala sezonowych obniżek jest większa. Od początku roku ceny brytyjskich nieruchomości wciąż są na plusie sięgającym 5,6 proc., co jednak oznacza niższą od inflacji dynamikę.
Zdaniem Rightmove potencjał dalszej przeceny nie jest duży – w przyszłym roku nie powinna ona przekroczyć 2 proc., bo mimo wysokich cen chętnych do zakupów przybędzie. Kupujący zmagają się ze wzrostem kosztów życia, ale przeglądających ogłoszenia przybywa, a wielu z nich prawdopodobnie czeka na lepsze oferty kredytów o stałym oprocentowaniu, które mogą pojawić się w 2023 r.
Znacznie gorzej wygląda sytuacja na szwedzkim rynku nieruchomości, gdzie ceny oddały już ponad połowę zwyżek wypracowanych od wybuchu pandemii. Od szczytu z początku tego roku skala zniżek sięga w kategoriach nominalnych już 15 proc., a główną przyczyną pogorszenia koniunktury jest – podobne jak w Wielkiej Brytanii – wzrost stóp procentowych (podatność szwedzkiego rynku na ten czynnik jest o tyle większa, że ogromna większość kredytów mieszkaniowych jest tam oprocentowana według zmiennej stopy).
W przypadku Szwecji spadek cen jest jednak na tyle znaczący, że według ekonomistów może zaciążyć na koniunkturze w realnej gospodarce. Przy jednocześnie pogłębiającym się kryzysie kosztów życia konsumenci czują się biedniejsi, a to zmniejsza ich skłonność do wydawania pieniędzy. Według ostatnich prognoz w Szwecji nadchodząca recesja może być najgłębsza wśród wszystkich krajów UE.