Czwartkowa sesja w USA zaczęła się od spadków. Indeks S&P 500 tracił na jej początku 1,1 proc., po tym gdy dzień wcześniej spadł o 2,5 proc. Dolar umacniał się po południu o 0,7 proc. wobec złotego, a jego kurs dochodził do 4,84 zł. Zyskiwał też wobec głównych walut świata, a rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich sięgała nawet 4,2 proc. W środę wieczorem, po komunikacie Fedu, spadła ona poniżej 4 proc., ale wzrosła powyżej tego poziomu w trakcie konferencji prasowej Jerome’a Powella, szefa Fedu.

Amerykański bank centralny dokonał w środę wieczorem czwartej z rzędu podwyżki stóp o 75 pkt baz. Główna stopa Fedu wzrosła do przedziału 3,75 proc. – 4 proc. i stała się najwyższa od stycznia 2008 r. Takiej decyzji spodziewali się analitycy. W komunikacie z posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) zaznaczono, że że Fed, dokonując dalszych zmian w polityce pieniężnej, będzie brał pod uwagę skumulowane skutki dotychczasowego zacieśniania. Inwestorzy odebrali to jako zapowiedź, że Fed kończy już z agresywnymi podwyżkami stóp i że od grudnia będzie zacieśniał politykę w wolniejszym tempie. Powell popsuł jednak nastroje, mówiąc, że docelowy poziom stóp w USA będzie wyższy niż dotychczas zapowiadano. Nie wykluczył natomiast, że już w grudniu tempo podwyżek stóp zwolni. – Na poprzednich dwóch konferencjach stwierdziłem, że w pewnym punkcie ważnym będzie spowolnienie tempa podwyżek. Ten czas się zbliża i może nadejść już na następnym posiedzeniu lub na jeszcze kolejnym – powiedział Powell.

– Znamienne w słowach Powella może być zdanie, że decydenci chcieliby pozytywnych, realnych stóp procentowych, co może oznaczać, że cały cykl zakończy się znacznie powyżej 5 proc. Co to tak naprawdę oznacza, jeżeli miałoby się sprawdzić? Przede wszystkim jest to dowód na to, że Fed jest tak mocno jastrzębi, że bierze pod uwagę koszt agresywnych działań w postaci poważniejszej recesji w gospodarce – twierdzi Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ. Jego zdaniem rynek może jednak znów zacząć szukać w danych gospodarczych pretekstów, które pozwoliłyby Fedowi na mniej jastrzębią politykę.

Tymczasem Bank Anglii zdecydował w czwartek o podwyżce głównej stopy procentowej o 75 pkt baz., do 3 proc. To jej największa podwyżka od 33 lat (nie licząc szybko cofniętej podwyżki z 1992 r., która miała powstrzymać załamanie funta), ale takiej decyzji spodziewał się rynek. Bank Anglii przedstawił też prognozy sugerujące, że przyszłe podwyżki stóp będą mniejsze, niż spodziewali się inwestorzy. Przed posiedzeniem brytyjskiego banku centralnego rynek wyceniał, że główna stopa procentowa dojdzie w przyszłym roku do 5,25 proc. Bank Anglii wskazał jednak w swojej prognozie, że stopa na takim poziomie przyczyniłaby się do zmniejszenia PKB o 3 proc. i przedłużenia recesji na dwa lata.

Norweski bank centralny podniósł natomiast główną stopę o 25 pkt baz., do 2,5 proc., podczas gdy oczekiwano jej podwyżki o 50 pkt baz.