Od początku roku upadło w USA już 81 banków, ponadtrzykrotnie więcej niż w całym roku ubiegłym. Tymczasem końca fali bankructw w sektorze bankowym wciąż nie widać. Podczas gdy pod koniec ubiegłego roku na prowadzonej przez Federalną Agencję Ubezpieczeń Depozytów (FDIC) liście zagrożonych pożyczkodawców figurowały 252 banki, pod koniec I kwartał ub.r. było ich już 305, a pod koniec II kwartału – 416, najwięcej od 1994 r. Łącznie ich aktywa warte są blisko 300 mld USD.
Jak uspokaja Richard Bove, analityk z Rochdale Securities, tylko część zagrożonych banków faktycznie upadnie. Jego zdaniem ofiarą kryzysu padnie w USA jeszcze około 200 instytucji finansowych. Skrajnie pesymistyczne prognozy sugerują jednak, że liczba ta może sięgnąć 1000. – Oczekujemy, że liczba bankructw w sektorze bankowym pozostanie na wysokim poziomie, nawet gdy gospodarka zacznie ożywać – przyznała szefowa FDIC Sheila Bair, którą magazyn „Forbes” tydzień temu uznał za drugą najbardziej wpływową kobietę świata (po Angeli Merkel).
[srodtytul]Coraz mniej w funduszu[/srodtytul]
W związku z wzbierającą falą plajt wśród instytucji finansowych błyskawicznie topnieje fundusz gwarancyjny, z którego FDIC wypłaca ubezpieczenia deponentom likwidowanych banków. O ile pod koniec 2007 r. wynosił on 50 mld USD, a rok później 19 mld USD, to pod koniec II kwartału 2009 r. FDIC zostało niewiele ponad 10 mld USD. Dla porównania – największa tegoroczna plajta w sektorze bankowym (Colonial Bank z Alabamy o aktywach wartych 25 mld USD) kosztowała agencję blisko 3 mld USD.
[srodtytul]Jak załatać dziurę?[/srodtytul]