DPJ przejęła władzę, przerywając półwiecze panowania partii Liberalno-Demokratycznej, przede wszystkim dzięki obietnicom, że pomoże gospodarstwom domowym od dwóch dziesięcioleci nękanych przez stagnację gospodarczą. Hatoyama zapowiedział też, że będzie unikał dalszego zadłużania kraju, a nowe programu stymulacyjne będą zależały od tego, na ile uda mu się ograniczyć biurokrację i programy robót publicznych, które były podstawową metodą wspierania gospodarki przez dotychczasowe rządy liberalno-demokratyczne.
Ożywienie, które po olbrzymich spadkach PKB ledwie zaczęło się w minionym kwartale, już jest zagrożone. Stopa bezrobocia osiągnęła w lipcu nienotowany wcześniej poziom 5,7 proc., wydatki gospodarstw domowych spadły najbardziej od pięciu miesięcy, a wczorajszy raport pokazał, że produkcja przemysłowa rośnie coraz wolniej. To powoduje, że „japońska gospodarka bardziej niż kiedykolwiek staje się zależna od eksportu” – uważa Hugh Patrick, profesor z nowojorskiego Uniwersytetu Columbia.
Tymczasem jen umocnił się wczoraj do 92,77 za dolara, co przyczyniło się do spadku indeksu Nikkei na zamknięciu o 0,4 proc., mimo że wcześniej w czasie sesji wskaźnik ten zwyżkował nawet o 2,2 proc. Naoki Iizuka z Mizuho Securities uważa, że rząd DPJ już za miesiąc przedstawi program tworzenia miejsc pracy, bo zahamowanie wzrostu bezrobocia jest obecnie najpilniejszym priorytetem. DPJ zamierza też zwiększyć wydatki na opiekę nad dziećmi, zmniejszyć podatki od paliw i zlikwidować opłaty za autostrady. I to wszystko bez zwiększania zadłużenia, które zbliża się do 200 proc. PKB.