W I kwartale wzrost PKB wynosił 5,8 proc., a w kolejnym ekonomiści oczekiwali zwyżki o 6,2 proc. Faktyczne dane okazały się więc minimalnie słabsze od prognoz. Indiom to jednak nie powinno przeszkadzać. Najważniejsze, że udało im się dołączyć do Chin i Indonezji, które też ostatnio przyspieszały.

Wszystkim tym krajom pomogło przeznaczenie przez azjatyckie rządy ponad 950 mld USD na działania stymulujące wzrost, jak również utrzymywanie niskich stóp procentowych przez banki centralne.

Choć tempem rozwoju takim jak w Chinach czy w Indiach nie może się pochwalić obecnie żadna inna duża gospodarka, to obecny rok i tak będzie tam najsłabszy od kilku lat. W lipcu Bank Rezerw Indii przewidywał, że w roku fiskalnym kończącym się 31 marca PKB powiększy się o 6 proc., czyli najmniej od 2003 r. A było to jeszcze, zanim zaczęły się susze, które prawdopodobnie przyczynią się do spadku podaży żywności, co z kolei może przyspieszyć inflację i istotnie przytłumić tempo wzrostu PKB.