Po wzroście o blisko 7 proc. w ciągu sześciu dni akcje z 22 rynków klasyfikowanych jako wschodzące są dziś najdroższe od dziewięciu lat. Wskaźnik cena do zysku (C/Z) dla skupiającego je indeksu MSCI EM oscyluje wokół 20, podczas gdy w szczycie hossy w 2007 r. sięgał 15. Choć niekiedy pojawiają się ostrzeżenia, że odbicie na rynkach wschodzących nastąpiło zbyt szybko i czeka je wkrótce korekta, analitycy raczej nie biją na alarm. Czynniki fundamentalne zdają się wspierać obecne wyceny.
[srodtytul]Rynki dojrzałe daleko w tyle[/srodtytul]
Papiery wartościowe z rynków wschodzących zdecydowanie wyprzedziły akcje z rynków dojrzałych. Od początku roku MSCI EM zyskał ponad 56 proc., a od dołka z początku marca 87 proc. Ponadto już w sierpniu wrócił do poziomu sprzed eskalacji kryzysu 15 września 2008 r., gdy splajtował bank Lehman Brothers. Tymczasem skupiający akcje z rynków dojrzałych wskaźnik MSCI World od początku roku wzrósł zaledwie o 21 proc., a od marcowego dołka o 61 proc. Do poziomu sprzed bankructwa Lehmana brakuje mu jeszcze 15 proc.
[srodtytul]Istnieje potencjał wzrostowy[/srodtytul]
Relatywnie do zysków spółek to jednak akcje z krajów wysoko rozwiniętych są dziś droższe. Wskaźnik C/Z dla spółek objętych indeksem MSCI W przekracza 26. W tym świetle korekta na rynkach wschodzących nie jest nieuchronna. – Choć wyceny akcji na rynkach wschodzących zostały agresywnie wypchnięte w górę, kontekst makroekonomiczny je wspiera – ocenił John Lomax, główny strateg ds. rynków wschodzących w HSBC. – Wycena papierów na tych giełdach wciąż jest atrakcyjna – wtóruje mu Arvid Bohm, główny strateg ds. rynków wschodzących w banku SEB. Za korektę, przed którą ostrzegają sceptycy, należy jego zdaniem uważać niewielką przecenę z sierpnia. Indeks MSCI EM zniżkował wówczas o 0,8 proc., podczas gdy MSCI W zyskał 3,5 proc.