Jednocześnie Pekin ogłosił, że zbada uczciwość postępowania amerykańskich eksporterów drobiu i części samochodowych. Te odwetowe działania chińskich władz wzbudziły obawy, że napięcia między Chinami i USA spowolnią ożywienie w światowej gospodarce.

Administracja prezydenta Baracka Obamy zdecydowała się na podniesienie na trzy lata ceł na chińskie opony z 4 do 39 proc. pod wpływem skarg związków zawodowych. Związkowcy argumentowali, że trzykrotny wzrost importu chińskich opon w latach 2004–2008 (do 1,8 mld USD) doprowadził do utraty ponad 5 tys. miejsc pracy w amerykańskich fabrykach.– To poważny akt protekcjonizmu. Nie tylko narusza on reguły WTO, ale też stoi w sprzeczności ze zobowiązaniami, jakie rząd USA podjął na kwietniowym szczycie G20 – oświadczył jeszcze w piątek chiński minister handlu Chen Deming. Kierując skargę do WTO, Pekin otworzył drogę do konsultacji obu państw pod auspicjami tej organizacji. Jeśli nie przyniosą efektów, spór rozsądzi sama WTO.

– Te protekcjonistyczne akty po części są tylko prężeniem muskułów na użytek polityki wewnętrznej, a nie poważanymi ograniczeniami handlu, łatwo jednak mogą się przekształcić w wojnę handlową na pełną skalę – ostrzegł Eswar Prasad, profesor ekonomii na Uniwersytecie Cornell. – Choć istnieją napięcia, oba kraje będą trzymać spory pod kontrolą. Zdają sobie sprawę, że są dla siebie coraz ważniejszymi partnerami – uspokaja jednak David Cohen, ekonomista Action Economics. Wielu ekspertów nie zgadza się zresztą, że w tym wypadku podniesienie ceł było aktem protekcjonistycznym. Chinom można bowiem zarzucić, że nieuczciwie zaniżają kurs juana, co bezzasadnie premiuje tamtejszy eksport.