Tradycyjnie okres między listopadem a początkiem stycznia oznacza żniwa dla detalistów. W dwóch ostatnich sezonach z powodu recesji były one jednak dużo słabsze niż w okresie dobrej koniunktury. W tym roku wydatki na zakupy, z pominięciem samochodów i benzyny, wyniosą, jak prognozuje Deloitte, 810 mld dolarów.
Będzie to oznaczało brak zmiany w stosunku do poprzedniego roku, co można odczytywać jako lekką poprawę, ponieważ rok temu wydatki spadły o 2,4 proc. To jednak wciąż nie jest to, na co liczą detaliści. – Chociaż są sygnały wskazujące, że gospodarka zbliża się do końca swoich najczarniejszych dni, wielu konsumentów wciąż musi borykać się z niską dostępnością kredytów, wysokim bezrobociem i utratą nieruchomości – komentuje Carl Steidtmann, główny ekonomista Deloitte Research.
– Stopa oszczędności Amerykanów jest obecnie historycznie najwyższa. Konsumenci wolą oszczędzać i spłacać długi, co też zwiastuje kolejny słaby sezon przedświąteczny dla detalistów – dodaje Steidtmann. Jednak wymienia on także kilka czynników, które mogą działać na korzyść sprzedawców: stabilne i relatywnie niskie ceny benzyny, rosnące na nowo ceny domów i zwyżki na rynkach akcji.
Wzrost chęci do wydawania pieniędzy sygnalizują także ostatnie dane o sprzedaży detalicznej. W sierpniu wzrosła ona w USA o 2,7 proc., najwięcej od trzech i pół roku, choć duży w tym udział miał rządowy program „Gotówka za wraki”, który przyczynił się do poprawy sytuacji sprzedawców aut.
Ale wzrost popytu jest widoczny także w innych branżach. Niedawno prognozy podniósł m.in. BestBuy, największa w USA sieć sklepów ze sprzętem elektronicznym.