Jego start możliwy jest w przyszłym miesiącu.Rynek dla młodych, rozwojowych spółek, wzorowany na amerykańskim Nasdaqu czy brytyjskim AIM, będzie działać przy giełdzie w Shenzhen, jednej z dwóch w Chinach (druga jest w Szanghaju). Władze liczą, że pomoże on w zdobyciu finansowania podmiotom z sektora prywatnego, które często mają kłopot z uzyskaniem kredytów w bankach, a które są bardzo istotne dla podtrzymania wzrostu gospodarczego i tworzenia nowych miejsc pracy.

Na początek na ChiNext pojawi się dziesięć firm: m.in. software’owa Beijing Ultrapower, producent sprzętu sportowego Toread czy wytwórca leków Chongqing Lummy Pahramceuticals. Od dziś zbierają one zapisy na swoje papiery.

Analitycy zwracają uwagę, że firmy cenią się bardzo wysoko. Po wcześniejszym zbadaniu popytu będą oferować akcje średnio po cenie 55-krotnie przekraczającej zeszłoroczne zyski. To poziom o ponad jedną trzecią wyższy niż w przypadku tegorocznych debiutantów na podstawowych parkietach. – To potencjał wzrostowy, a nie przeszłe wyniki, są tym, czego szukają inwestorzy w przypadku takich spółek, dlatego wysoki wskaźnik C/Z nie musi oznaczać, że są one przewartościowane – tłumaczy Jiang Jianrong, analityk z firmy Shenyin & Wanguo Securities.

Choć firmy są małe, oferty ich akcji wcale nie będą symboliczne – niektóre mogą mieć wartość ponad miliarda juanów (150 mln USD). Ponieważ wstępnie zgłoszony popyt na akcje znacznie przewyższał podaż, na debiutach spodziewane są duże zwyżki. Nie będą jednak większe niż 80 proc., gdyż na tyle regulatorzy ustalili maksymalny zakres zmian notowań.

Regulatorzy boją się, że ChiNext może stać się swoistym kasynem, gdzie niedoświadczeni inwestorzy będą mogli łatwo stracić cały swój majątek. Było tak już w czasie bessy na głównych parkietach.