Senat, wyższa izba amerykańskiego Kongresu, przyjął wczoraj kompromisową ustawę, podnoszącą limit długu publicznego USA. Dzień wcześniej zielone światło dla zwiększenia zadłużenia największej gospodarki świata dała Izba Reprezentantów. Tym samym to, co jeszcze w poniedziałek było tylko prawdopodobne, dziś wydaje się pewne: Waszyngton uniknie niewypłacalności.
– Groźba niewypłacalności USA została odsunięta w czasie. To jednak tylko pierwszy krok na drodze do uzdrowienia finansów publicznych – oświadczył w telewizyjnym wystąpieniu Barack Obama, prezydent USA. Obama ponownie podkreślił, że dla zrównoważenia budżetu USA niezbędne będą podwyżki podatków. – Nie możemy ciężaru redukcji deficytu zrzucić na najbardziej poszkodowanych przez kryzys. Wszyscy musimy się do tego dołożyć – apelował Obama.
Pesymizm także w Europie
Tymczasem na rynkach, podobnie jak w poniedziałek, nie było widać optymizmu. Znów drożały aktywa uważane za „bezpieczną przystań": złoto, amerykańskie i niemieckie obligacje skarbowe oraz szwajcarska waluta. W trakcie sesji za franka płacono nawet 3,7 zł lub 1,29 USD – w obu przypadkach to historyczne rekordy. Jednocześnie inwestorzy pozbywali się aktywów postrzeganych jako ryzykowne, m.in. akcji. Paneuropejski indeks Stoxx 600 tracił po południu 1,1?proc. Taniały też obligacje skarbowe krajów z obrzeży strefy euro. Rentowność 10-latek Hiszpanii i Włoch osiągnęła najwyższe poziomy od 1997 r., odpowiednio 6,2 i 6,4 proc.
– To nosi znamiona samonapędzającego się kryzysu – zauważył Harvinder Sian, strateg rynku obligacji w Royal Bank of Scotland. Jak dodał, gdyby rentowność tych papierów przekroczyła 6,5 proc., problemy fiskalne Hiszpanii i Włoch zaczęłyby się szybko pogłębiać, tak jak było w przypadku Grecji, Irlandii i Portugalii – państw, które wymagały międzynarodowej pomocy finansowej.