Grecja jeszcze zostaje, Madryt znów pod presją

Zwycięstwo wyborcze Nowej Demokracji nad Syrizą nie ratuje jeszcze pogrążonej w kryzysie Grecji, a tym bardziej strefy euro. Uwaga inwestorów znowu zaczyna się koncentrować na kłopotach Hiszpanii

Aktualizacja: 19.02.2017 06:39 Publikacja: 19.06.2012 06:00

Antonis Samaras, przywódca Nowej Demokracji, będzie tworzył nowy rząd i chce renegocjacji pakietów p

Antonis Samaras, przywódca Nowej Demokracji, będzie tworzył nowy rząd i chce renegocjacji pakietów pomocowych dla Grecji. Uwaga rynków przestaje się już jednak skupiać na Grecji, a przechodzi z?powrotem na Hiszpanię. Fot. bloomberg

Foto: Archiwum

Wyniki greckich wyborów parlamentarnych wydają się oddalać ryzyko wyjścia tego kraju ze strefy euro. 129 mandatów (z czego 50 w ramach bonusu dla zwycięzcy wyborów) uzyskała konserwatywna Nowa Demokracja, opowiadająca się za kontynuacją współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i UE. Jej lider Antonis Samaras zaczął rozmowy o stworzeniu koalicji. Analitycy spodziewają się, że zbuduje ją z socjalistycznym Pasokiem i z Demokratyczną Lewicą. Razem mogą mieć 178 mandatów w 300-osobowym parlamencie. Do Aten wyruszyła już misja trojki (MFW, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego), która ma rozmawiać o dalszej pomocy finansowej dla Aten. Samaras liczy, że uda mu się uzyskać złagodzenie warunków wsparcia.

Gaszenie euforii

Reakcja rynków na wieści z Grecji początkowo była entuzjastyczna. Tokijski indeks Nikkei 225 zakończył sesję 1,8 proc. na plusie. Europejskie giełdy zaczynały dzień od solidnych zwyżek, umacniały się euro i złoty, a rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich spadła poniżej 6 proc. Szybko przyszło jednak otrzeźwienie. Po południu europejskie indeksy balansowały między niewielkimi zwyżkami a małymi spadkami (wyjątkiem był ateński ASE, który rósł ponad 5 proc.), unijna waluta osłabła do 1,26 USD za euro, rentowność włoskich dziesięciolatek znowu skoczyła powyżej 6 proc., a hiszpańskich sięgnęła rekordowych 7,2 proc. Uwaga rynków znowu skupia się na Madrycie.

– Duży wzrost rentowności hiszpańskich obligacji po „przyjaznych rynkowi" wyborach w Grecji wskazuje, że Hiszpania jest centrum obaw inwestorów wobec strefy euro. Grecja była tylko pobocznym wątkiem. Co więcej, jej wpływ stał się bardziej peryferyjny, odkąd stało się jasne, że Hiszpania będzie potrzebowała pomocy. To nie Grecja się liczy, tylko zdecydowane działania, jakie musi podjąć strefa euro, by chronić hiszpański i włoski dług – twierdzi Nicholas Spiro, szef firmy Spiro Sovereign Strategy.

– Mimo że koalicja partii popierających program ratunkowy sprawia, iż kwestia wyjścia Grecji ze strefy euro zostaje na razie odsunięta na drugi plan, nie rozwiązuje to problemów leżących u podłoża kryzysu w strefie euro, w tym problemów Hiszpanii, i nie sprawia, że potrzeba wypracowania odpowiedzi na te problemy na szczycie Rady Europejskiej, zaplanowanym na 28 i 29 czerwca, staje się mniej paląca – wskazuje David Bloom, strateg z banku HSBC.

Reformy do zrobienia

Zwycięstwo wyborcze partii popierającej dalsze cięcia oszczędnościowe bynajmniej nie oznacza, że Grecja została uratowana. Kraj jest wciąż pogrążony w recesji, a do 30?czerwca musi zobowiązać się wobec trojki do nowych wyrzeczeń. – Samaras, lider Nowej Demokracji, powiedział, że on także jest zwolennikiem renegocjacji niektórych warunków udzielenia Grecji pomocy finansowej, co oznacza, że nie można wykluczyć tymczasowego wstrzymanie finansowania w ramach trojki – uważa Blum.

Analitycy Citigroup nie zmienili po wyborach swojej oceny ryzyka wyjścia Grecji z eurolandu. Według nich, w następnych 12–18 miesiącach wynosi ono 50–75 proc.?Bank?Morgan

Stanley szacował to prawdopodobieństwo na 35 proc., teraz się spodziewa, że w krótkim terminie spadnie. Później jednak sytuacja może się znowu zaostrzyć. – Wypłacalność Grecji jest daleka od pewności. W przyszłym roku mogą się pojawić próby dalszej renegocjacji pakietów pomocowych. Wzrośnie wówczas ryzyko bankructwa Grecji i jej wyjścia ze strefy euro – twierdzą analitycy Morgan Stanley.

[email protected]

Europa na szczycie G20

W poniedziałek rozpoczął się dwudniowy szczyt grupy G20 (kluczowych gospodarek świata) w meksykańskim Los Cabos. Z wypowiedzi przywódców biorących udział w tym spotkaniu wynika, że Europa znalazła się pod presją reszty świata, by podjęła bardziej zdecydowane kroki w walce z kryzysem finansowym. – Japonia i Chiny zgodziły się, że chcą zobaczyć większe wysiłki państw strefy euro, a szczególnie Niemiec – twierdzi Jun Azumi, japoński minister finansów. – Wszyscy czekamy na Europę, by powiedziała nam, co zamierza zrobić – mówił przed rozpoczęciem szczytu Robert Zoellick, szef Banku Światowego.

Spodziewano się, że państwa G20 zdecydują się przekazać Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu więcej pieniędzy na walkę z kryzysem. Mają one przyjąć również tzw. plan działania Los Cabos, czyli deklarację o pobudzaniu wzrostu gospodarczego, promowaniu rozwoju infrastruktury i handlu międzynarodowego przy jednoczesnym zmniejszaniu deficytów budżetowych. Prawdopodobnie jednak te postanowienia w małym stopniu przełożą się na konkretne działania. Dużo większe znaczenie dla rynków będzie więc miało środowe posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku amerykańskiej Rezerwy Federalnej.

Gospodarka światowa
Góry niesprzedanego litu do baterii. „Przejścia na elektryki to nie zakłóci”
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro