Bałtyckie państwo przechwytuje pieniądze kosztem Cypru, gdzie wcześniej szerokim strumieniem napływał kapitał z byłych republik radzieckich. Teraz wyspa Afrodyty boryka się z trudnościami z powodu kryzysu zadłużeniowego w strefie euro i finansowo jest mniej bezpieczna niż kiedyś.
W pierwszym półroczu depozyty w łotewskich bankach wzrosły o 1,2 miliarda dolarów, a nie rezydenci trzymają w nich już 10 miliardów dolarów, co stanowi prawie połowę wszystkich depozytów. To większy odsetek niż w przypadku Szwajcarii, gdzie wynosi on 43 proc.
Łotwa, od dawna mająca status uprzywilejowanego centrum finansowego, korzysta nie tylko na kłopotach Cypru, ale także na ucieczce kapitału z Rosji skąd od 2007 roku odpłynęło 350 miliardów dolarów.
Duży napływ kapitału sprzyja wprawdzie akcji kredytowej łotewskich banków, ale jednocześnie zagraża stabilności systemu finansowego, przed czym ostrzegał Międzynarodowy Fundusz Walutowy, podkreślając krótkoterminowy charakter tego rodzaju zobowiązań, gdyż inwestorzy mogą szybko wycofać swoje pieniądze.
Jednocześnie Organizacja Narodów Zjednoczonych i tropiąca korupcję Global Wittness, uważają, że regulacje finansowe na Łotwie są zbyt liberalne, a klientów banków nie prześwietla się w wystarczającym stopniu. Zdaniem tych organizacji Łotwa utrzymuje potajemne kontakty z krajami Azji Centralnej i Afryki.