Od dwóch tygodni toczy się w gronie ekonomistów gorąca debata o tym, w jakim stanie są finanse publiczne Polski po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy i czy pozwolą nowemu rządowi na realizację obietnic wyborczych. Według szacunków Ministerstwa Finansów przekazanych Komisji Europejskiej w tym roku deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 5,6 proc. PKB, najwięcej od 2010 r. W kolejnym roku, jak zapisano w projekcie ustawy budżetowej, ma zmaleć do 4,5 proc. PKB, ale przy założeniu, że nie zostanie przedłużona tzw. tarcza antyinflacyjna, tzn. obniżony VAT na podstawowe artykuły żywnościowe oraz zamrożone ceny energii elektrycznej. Gdyby nowy rząd chciał zrealizować już w 2024 r. część postulatów, nie znajdując dodatkowych źródeł finansowania i nie wycofując się z żadnych wydatków zapowiedzianych przez poprzedników, deficyt byłby sporo wyższy.
O to, jaką politykę budżetową w takich okolicznościach powinien prowadzić nowy rząd, zapytaliśmy uczestników panelu ekonomistów „Parkietu” i „Rzeczpospolitej”. Spośród 34 naukowców, którzy wzięli udział w tej sondzie, 41 proc. zgodziło się z tezą, że priorytetem na 2024 r. będzie ograniczenie dziury w finansach publicznych w stosunku do założonych w projekcie budżetu 4,5 proc. PKB. Przeciwnego zdania jest nieco ponad 47 proc. ankietowanych.
Wyniki te wymagają zastrzeżenia: część ankietowanych starała się ocenić, czy nowy rząd będzie faktycznie traktował zmniejszenie luki w finansach publicznych priorytetowo, większa część oceniała, czy powinien tak postępować. Szczegółowe wyniki pozwalają jednak na wniosek, że ekonomiści nie mają silnego przekonania, że rząd powinien dążyć do szybkiej poprawy kondycji finansów publicznych, nawet gdyby to było możliwe – a raczej nie jest.
Dziurę da się przeskoczyć
– Deficyt nie jest mały, ale jeszcze niedewastujący dla finansów publicznych. Trudno zakładać jego zmniejszenie, gdy rząd musi dla zachowania wiarygodności (i to będzie prawdziwy priorytet) zrealizować podstawowe obietnice wyborcze – mówi prof. Maciej Bałtowski z Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej. – Fetyszyzacja deficytu ma zwolenników, jednakże budżet – w tym i deficyt – jest narzędziem osiągania celów. Kontekst gospodarczy, w którym Polska się znalazła, nie zachęca do zabiegów oszczędnościowych – przyznaje prof. Wojciech Czakon z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przekonanie, że deficyt to tylko narzędzie do realizacji celów w szeroko rozumianej polityce gospodarczej pojawia się wśród uczestników sondy często. W tej optyce rząd nie powinien dążyć do zmniejszenia deficytu za wszelką cenę, ale powinien przeanalizować jego źródła i zoptymalizować strukturę wydatków publicznych oraz wpływów do budżetu.