Na rynku od pewnego czasu dyskutuje się nad możliwościami wykorzystania 30 mld USD elastycznej linii kredytowej z Międzynarodowego Funduszu Walutowego na wykup rządowych obligacji. Taka operacja pozwoliłaby zmniejszyć rynkowe zadłużenie (na koniec sierpnia ponad 691 mld zł) o ponad 13 proc. i oddalić perspektywę przekroczenia poziomu 55?proc. długu do PKB w efekcie ewentualnych perturbacji i spadku wartości złotego.
Kilka pozytywów
Zdaniem Janusza Jankowiaka, głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu, wykup może się opłacać, ponieważ linia FCL ma korzystne oprocentowanie, a dodatkowo operacja ta może prowadzić do umocnienia złotego i zahamować spadek cen polskich obligacji. Rząd może bowiem się zdecydować na zamianę pozyskanych dolarów na złote, aby wydać je na skup obligacji na rynku krajowym. Nowy popyt na papiery podbiłby ich ceny na rynku wtórnym.
Ekonomista Polskiej Rady Biznesu sugeruje, że gdyby do środków z Międzynarodowego Funduszu Walutowego dołączyć polskie rezerwy płynnościowe (około 40 mld zł), potrzeby pożyczkowe państwa mogą ulec „istotnej redukcji".
Ostatnią umowę dotyczącą elastycznej linii kredytowej (FCL)?Polska podpisała z Funduszem w styczniu 2011 r., ma obowiązywać przez dwa lata. Choć MFW reklamuje ten produkt jako ubezpieczenie na wypadek problemów na rynku, władze tej instytucji nie powinny blokować wypłaty pieniędzy, nawet jeżeli kraj jest w miarę bezpiecznej sytuacji. Na razie żaden z krajów, który ma dostęp do FCL?(oprócz Polski, umowy z MFW?mają Meksyk i Wenezuela), nie korzystał ze środków Funduszu.
Analitycy przyznają, że środki Funduszu – choć także w momencie skorzystania z linii – będą wchodzić w poczet rządowego długu – są tańsze niż oprocentowanie rynkowych obligacji. Stawka, jaką pobiera MFW, to około 3,5 proc. rocznie, w porównaniu z rentownością dziesięciolatek sięgającą obecnie 5,7 proc. w skali roku.