Konsumenci nabrali odwagi, szybko jej nie stracą

W programie „Prosto z parkietu" gościem Grzegorza Siemionczyka we wtorek był dr Tomasz Kaczor, ekonomista z prevision.pl, zwycięzca konkursu prognoz makroekonomicznych „Parkietu” w 2016 r.

Publikacja: 28.08.2018 17:13

Konsumenci nabrali odwagi, szybko jej nie stracą

Foto: parkiet.com

Rząd przyjął niedawno wstępny projekt ustawy budżetowej na 2019 r. Założono w nim, że PKB Polski zwiększy się o 3,8 proc. Dla porównania, w tym roku gospodarka urośnie prawdopodobnie o 4,6 proc., tak samo jak w 2017 r. Rząd słusznie oczekuje spowolnienia?

W ustawie budżetowej na bieżący rok rząd też zapisał wzrost PKB o 3,8 proc. A jak dotąd tempo wzrostu gospodarczego utrzymuje się na poziomie 5 proc. rocznie. Prognoza Ministerstwa Finansów na przyszły rok też jest ostrożna. Faktem jest jednak, że jesteśmy na szczycie cyklu koniunkturalnego. Rzadko się zdarza, żeby gospodarka na takim szczycie utrzymała się długo. Powrót tempa wzrostu PKB do długookresowej średniej w okolicy 3,5–4 proc. jest więc prawdopodobny, ale gospodarka będzie hamowała łagodniej, niż zakłada rząd.

Hamowanie gospodarki będzie w ocenie MF głównie efektem słabnięcia wzrostu konsumpcji prywatnej. W 2019 r. ma się ona zwiększyć o 3,5 proc., podczas gdy od kilku kwartałów rośnie w tempie blisko 5 proc. rocznie.

Nie widzę żadnego powodu, aby dynamika konsumpcji wyraźnie zmalała. Przez wiele lat po światowym kryzysie konsumpcja prywatna rosła wolniej niż PKB. To się zmieniło dopiero niedawno, Polacy zaczęli korzystać ze wzrostu dochodów. Wszystkie siły, które w ostatnich kwartałach stały za szybkim wzrostem konsumpcji, nadal działają.

Z wyjątkiem jednego: wzrost zatrudnienia hamuje, wkrótce w skali całej gospodarki może ustać całkowicie.

Rząd rzeczywiście zakłada mocne wyhamowanie wzrostu zatrudnienia, ale moim zdaniem w tym aspekcie też jest zbyt ostrożny. Poza tym konsumpcję cechuje spora bezwładność. Polacy od dawna mieli pieniądze, było to widać po wzroście depozytów. Gdy w końcu odważniej zaczęli je wydawać, to szybko nie przestaną. O ile nie dojdzie do jakiegoś szoku w światowej gospodarce – bo w krajowej na nic takiego się nie zanosi – to konsumpcja mocno nie wyhamuje.

Obliczane przez GUS wskaźniki zaufania konsumentów do gospodarki, które obrazują ich skłonność do wydawania pieniędzy, ostatnio raczej maleją.

Te wskaźniki warto śledzić, ale nie jest tak, że gdy one spadną, to konsumpcja natychmiast wyhamuje. Wskaźniki ufności konsumenckiej rosły przecież przez wiele lat, zanim w 2016 r. konsumpcja wyraźnie przyspieszyła. Dopiero w ub.r. te wskaźniki zaczęły przyjmować dodatnie wartości, co oznacza, że wśród Polaków zaczęli przeważać optymiści. To jest fundamentalna zmiana uwarunkowań konsumpcji.

A co jeśli – jak przyjęło w założeniach do ustawy budżetowej Ministerstwo Finansów – wyhamuje wzrost płac? To realne?

To jest konserwatywna prognoza, co można zrozumieć. Minister finansów to jedyny obrońca niskiego deficytu, poza tym w rządzie są przyjaciele zwiększania wydatków publicznych. W projekcie budżetu muszą być więc jakieś rezerwy, które pozwolą na ewentualny wzrost wydatków. Jedną z takich rezerw może być większy wpływ ze składek na ubezpieczenia społeczne, którym skutkowałby szybszy od założonego wzrost zatrudnienia i płac. To bowiem otwiera furtkę do mniejszej dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Ale jeśli wzrost płac będzie szybszy, niż zakłada MF, to wyższa może być inflacja. W projekcie ustawy budżetowej zapisano, że średnio w 2019 r. będzie wynosiła 2,3 proc.

Założenie, że inflacja będzie bliska celu NBP, jest rozsądne i bezpieczne. Z jednej strony założenie, że inflacja utrzyma się tak nisko, jak ostatnio, jest ryzykowne w kontekście narastania presji cenowej za granicą. Z drugiej strony, od kilku lat inflacja jest poniżej celu NBP i trudno zakładać, że ona jakoś dramatycznie przyspieszy. Ale gdyby się okazało, że inflacja będzie wyższa od założeń, to rząd odczuje to w formie wyższych wpływów podatkowych. To jest więc kolejny bufor bezpieczeństwa.

Konserwatyzmu MF nie widać w prognozach dotyczących inwestycji. W ustawie założono, że zwiększą się one w 2019 r. o 8,4 proc. To byłby wynik zbliżony do tegorocznego, a większość ekonomistów zakłada, że wzrost inwestycji będzie hamował.

Zgadzam się, że rząd założył zbyt mały spadek dynamiki inwestycji. Jesteśmy na szczycie cyklu koniunkturalnego, jeśli firmy chciałyby inwestować, to powinny to robić właśnie teraz. Z każdym miesiącem będzie przybywało głosów, że zbliża się spowolnienie gospodarcze, a to nie będzie sprzyjało prywatnym wydatkom inwestycyjnym.

A te w świetle ostatnich danych wciąż praktycznie stoją w miejscu. Dlaczego?

Moim zdaniem to jest wciąż skutek niepewności dotyczącej otoczenia prawno- -instytucjonalnego firm. W tym otoczeniu ciągle coś się zmienia. Co kilka miesięcy ogłaszana jest istotna zmiana w prawie podatkowym lub przepisach dotyczących prowadzenia działalności. Nawet jeśli na dłuższą metę te zmiany będą korzystne dla przedsiębiorców, to w pierwszej chwili stanowią dla nich problem. Na to nakłada się jeszcze to, że Polska ma złą prasę za granicą. To negatywnie wpływa na inwestycje zagraniczne. Trzeba też pamiętać, że publiczne inwestycje współfinansowane z unijnych funduszy na dobre ruszyły dopiero na przełomie roku. Związane z nimi inwestycje prywatne ruszą z opóźnieniem. Ten czynnik może częściowo neutralizować efekty końca cyklu. Ale ogółem dynamika inwestycji będzie niższa, niż założono w ustawie budżetowej.

Jeśli poza tym założenia makroekonomiczne ustawy budżetowej są zbyt ostrożne, to deficyt sektora finansów publicznych będzie w 2019 r. niższy niż 1,8 proc. PKB, jak w niej zapisano?

Tak, może tu być niespodzianka. Ale trzeba uczciwie powiedzieć, że zapisany w ustawie wynik nie byłby cudownym osiągnięciem. W obecnej fazie cyklu wiele krajów w Europie notuje nadwyżki budżetowe. Deficyt na poziomie 1,8 proc. PKB to jest ciągle bliżej unijnego limitu 3 proc. PKB, niż zrównoważonego budżetu. W finansach publicznych niewiele jest miejsca na wypadek pogorszenia koniunktury.

Gospodarka krajowa
Znów słabe dane GUS o produkcji w Polsce
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka krajowa
GUS podał nowe dane o przeciętnym wynagrodzeniu w Polsce
Gospodarka krajowa
Zanosi się na dezinflację i obniżki stóp NBP, a zatem i depozytów
Gospodarka krajowa
Polska gospodarka pod koniec 2024 roku rosła jeszcze szybciej
Gospodarka krajowa
Gospodarka rosła jeszcze szybciej. Są nowe dane o PKB
Gospodarka krajowa
Dane o inflacji najlepsze od lat i najsłabsze od roku