O ile indeks MSCI USA jest w chwili pisania tego komentarza 27,3 proc. na plusie od początku roku, to gromadzący „resztą świata” MSCI ACWI ex USA urósł w tym czasie o skromne 7,3 proc. (co notabene dobrze koresponduje z nieco mniejszą zwyżką naszego WIG-u). Różnica równa 20 pkt proc. przekracza nawet wynik z postpandemicznego 2021 roku (19,8) i jest największa od… 1997. Dodajmy do tego fakt, że spośród ostatnich siedmiu lat (łącznie z obecnym) w aż sześciu (z wyjątkiem 2022) akcje amerykańskie miały dwucyfrową przewagę nad innymi rynkami razem wziętymi.
Ale czy to oznacza, że w portfelu nie ma miejsca na ową „resztę świata” poza USA? Wydaje się raczej, że po każdym kolejnym roku tak wyraźnej przewagi amerykańskich akcji warto coraz bardziej myśleć o dywersyfikacji na inne rynki. Po długim okresie przewagi Wall Street w drugiej połowie lat 90. potem przyszedł przecież czas na sześć kolejnych lat relatywnej słabości (2002–2007).
Przy dominującej obecnie narracji „America First” mającej oznaczać prymat amerykańskich interesów podczas prezydentury Donalda Trumpa niby trudno wyobrazić sobie nadrabianie zaległości przez giełdową resztę świata. Ale przecież to właśnie pierwszy rok poprzedniej kadencji Trumpa (2017) był jednym z dwóch w ostatniej dekadzie, w której to reszta świata wypracowała nieco większą zwyżkę.