Z perspektywy końca sesji widać, iż rynek w pewnym sensie korygował poniedziałkową zwyżkę przymuszony do cofnięcia przez poranny brak kontynuacji ostatnich wzrostów na rynkach bazowych. Finalnie jednak właśnie presja wzrostowa z otoczenia pozwoliła zredukować połowę straty, jaką notował WIG20 po sześciogodzinnej fali spadkowej. Na sesję można patrzeć przez pryzmat negowania wczorajszego wzrostu, ale trudno też zapomnieć, iż zarówno poniedziałkowa zwyżka, jak i wtorkowy spadek są częścią tej samej zmienności, która jest generowania przez pozycjonowanie się graczy pod wynik wyborów prezydenckich w USA i nerwowe oczekiwanie rynków na kolejny impuls. W jednym ze scenariuszy – wygrana Donalda Trumpa i zdominowanie Kongresu przez Partię Republikańską – należy oczekiwać umocnienia dolara i presji na aktywa z rynków wschodzących. W tym układzie, wybory amerykańskie jawią się jako groźne dla GPW i złotego, więc zmienność nastrojów na rynku w Warszawie jest zrozumiała i sesja taka, jak dzisiejsza nie może być zaskoczeniem. W istocie, również jutro trudno oczekiwać rozdania, które będzie pozbawione zmienności. Na radarze rynku jest także czwartkowy komunikat FOMC, który dziś jawi się jako przykryty przez wybory prezydenckie w USA, ale sam w sobie ma potencjał wprowadzenia nowej dawki zmienności. Pozytywnym elementem w tym układzie sił jest oczekiwany spadek zmienności po nerwowym otwarciu listopada, wyjście z cienia niepewności, jaką generują wybory prezydenckie w USA i przejście rynków w fazę pozycjonowania się pod wzrostową końcówkę roku.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.