Spadły też notowania w USA. Dziś w Japonii Nikkei zniżkował o 1,4 proc.
Fala obaw o politykę banków centralnych nabiera siły
Kamil Cisowski, DI Xelion
Tak jak obawialiśmy się wczoraj rano, bardzo dobry początek wtorkowej sesji niestety nie oznaczał jej pozytywnego zakończenia. Proces pogorszenia nastrojów nie nastąpił też samoistnie. Krótko po publikacji wczorajszego komentarza podane zostały dane o inflacji PPI w Niemczech, która wzrosła o 7,9% m./m., przeszło trzykrotnie bijąc oczekiwania i osiągając dynamikę 45,8% r./r., przede wszystkim za sprawą wzrostu cen energii o 139% r./r. Wskaźnik, niemal dwukrotnie wyższy niż w Polsce (w sierpniu krajowe PPI utrzymało dynamikę 25,5% r./r., również powyżej oczekiwań, ale w zupełnie innej skali), rysuje niezwykle ponury obraz perspektyw dla gospodarki naszego zachodniego sąsiada i niestety wywiera dalszą presję na EBC. W połączeniu z większą od oczekiwań podwyżką stóp procentowych w Szwecji (z 0,75% do 1,75%) wzbudził on falę obaw o dalsze perspektywy inflacji i polityki monetarnej na świecie. Rentowności bundów wzrosły wczoraj o 13 pb., do 1,93%, naruszając czerwcowe szczyty. Nawet to nie pomogło kursowi EUR/USD, który spadł z okolic 1,0040 do 0,9960 przy silnie rosnących rentownościach także w USA (przynajmniej na długim końcu krzywej). Główne rynki na kontynencie odnotowały spadki od 0,61% (FTSE 100) do 1,66% (FTSE MiB).
WIG20 stracił 1,95%, mWIG40 1,41%, a sWIG80 0,13%. Sesji na pewno nie można nazwać dobrą, ale nie sugeruje ona też powrotu do drastycznej słabości GPW na tle zagranicy. Mocno przeceniał się Orlen (-2,87%), KGHM (-3,30%) i banki, co można określić jako typową reakcję na pogarszające się otoczenie zewnętrzne. Spadki cen polskich obligacji skarbowych miały umiarkowany charakter. Odczytujemy to jako sygnał, że na razie retoryka zakończenia cyklu w październiku jest uważana za wiarygodną, natomiast bez poprawy perspektyw inflacji w kraju i na świecie na poziomie twardych danych można naszym zdaniem oczekiwać pojawienia się rynkowych zakładów na to, że RPP zostanie zmuszona, by na początku przyszłego roku interwencyjnie dostosować stopy.
Przed posiedzeniem FOMC S&P 500 spadł o 1,13%, a Nasdaq o 0,95%. Amerykańskie 10-latki kwotowane są już przy rentownościach 3,55%. W godzinach porannych spadają także indeksy azjatyckie, a kontrakty futures sugerują około półprocentową przecenę na starcie handlu w Europie. Dzień, a zapewne także cały tydzień, zostanie zdeterminowany oczywiście wynikami posiedzenia FOMC. Mimo że stopy zostaną naszym zdaniem podniesione o 75 pb., za bardzo mało prawdopodobne uważamy, by po wydarzeniach z lipca (rozbieżna z intencją J. Powella reakcja rynku na jego wypowiedzi) prezes Fed rzucił inwestorom jakiekolwiek koło ratunkowe. Od dzisiejszej decyzji ważniejsze będą „kropki” członków FOMC, które ukształtują oczekiwania odnośnie do punktu zakończenia cyklu. Obecnie w pełni zdyskontowany jest scenariusz podwyżek do 4,5%, narastają obawy, że nawet 5% nie jest wykluczone. Jeżeli po południu miałoby nastąpić odbicie, może ono zostać naszym zdaniem wywołane głównie wskazaniem, że w Komitecie nie ma na razie zgody na taką skalę zacieśnienia.