Główne indeksy w Europie Zachodniej skończyły dzień tylko kilka dziesiątych procent na plusie. W Stanach na początku sesji oscylowały wokół zamknięcia z czwartku.
Graczy powinien był ucieszyć zwłaszcza wzrost indeksu Uniwersytetu Michigan mierzącego zaufanie amerykańskich konsumentów do gospodarki, który osiągnął poziom najwyższy od września. Jest to odniesienie o tyle znaczące, że właśnie wtedy upadł Lehman Brothers i na dobre zaczął się kryzys finansowy. Można więc uznać, że Amerykanie zapomnieli już o najgorszym i wrócili do punktu wyjściowego. A to już coś. Jeśli teraz ich rosnące zaufanie przełoży się na wzrost konsumpcji, zakończenie recesji w największej gospodarce będzie już bardzo bliskie.
Korzystnie można też interpretować lepszy od pierwotnego odczyt danych o PKB?USA?w I kwartale, a także liczne dane ze świata. Po raz pierwszy od wielu miesięcy wzrosła produkcja w Japonii, więcej od prognoz zwiększył się PKB?Indii, a w Niemczech po czterech miesiącach przerwy wzrosła sprzedaż detaliczna.
W Azji dane wywołały pozytywny efekt i indeksy się zazieleniły. Podobnie było jeszcze przez sporą część sesji w Europie - indeksy m.in. we Frankfurcie i Paryżu zwyżkowały w ciągu dnia o przeszło 1 proc. Popyt wyhamował jednak po otwarciu rynków amerykańskich. Choć kontrakty futures zapowiadały udaną sesję, już po dwóch godzinach od jej początku nowojorskie indeksy traciły po około 0,5 proc.
Być może wytłumaczeniem jest strach, że wątłe oznaki ożywienia za moment zanikną w wyniku coraz droższych surowców. Maj na tym rynku był wyjątkowy - przyniósł najwyższy wzrost cen surowców od 34 lat.