– Na globalnych rynkach kolejny tydzień rozpoczął się w dobrych nastrojach. To pomagało wspiąć się notowaniom EUR/USD na poziomy niewidziane od wiosny ubiegłego roku – wskazuje Przemysław Kwiecień, ekonomista XTB.
Dolar tracił więc rano dość wyraźnie względem euro i wydawało się, że para EUR/USD jest na dobrej drodze do przebicia poziomu 1,10, a swój udział mieli w tym też bankierzy centralni.
– Euro wspierane było przez „jastrzębie” komentarze ze strony członków Europejskiego Banku Centralnego, które sprawiają, że EBC jest odbierany jako ten bank centralny, który w nadchodzących miesiącach będzie prowadził najbardziej restrykcyjną politykę. Rynek szybko zapomniał o plotkach, jakie pojawiły się w zeszłym tygodniu, o możliwym wyhamowaniu tempa podwyżek w strefie euro od marca. Niewykluczone jednak, że być może przypomni sobie o nich ponownie jeszcze przed oficjalnym posiedzeniem EBC, które zaplanowano na 2 lutego – wskazuje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. Jak dodaje swoje „pięć groszy” do obrazu rynkowego dołożyła też amerykańska waluta.
– Zwyżki EUR/USD to też zasługa słabości dolara, która bazuje na rosnących oczekiwaniach rynków co do pivotu Fedu. Nieoczekiwanie „gołębie” dostały wsparcie od Christophera Wallera, dotychczas jednego z „jastrzębi” w Rezerwie Federalnej. Niemniej trzeba zaznaczyć, że Waller nie powiedział nic o tym, że cykl podwyżek może się zakończyć w marcu, a na jesieni rozpoczną się obniżki stóp – podkreśla Rogalski.
O ile natomiast w pierwszej połowie dnia wydawało się, że EUR/USD faktycznie może podejść pod 1,10, o tyle w drugiej części sesji euro zaczęło oddawać wcześniejsze wzrosty. Siła oddziaływania bankierów centralnych okazała się więc tylko chwilowa, chociaż ich działania będą miały też istotny wpływ na to, co przyniesie przyszłość. Czy wesprą oni euro i EUR/USD przebije poziom 1,10?