„Wezwanie głównych akcjonariuszy Drozapol po 3,85 zł uznaję za nieśmieszny żart. Państwo Rybka dobrze widzą, że spółka jest warta sporo więcej, celowo nie wypłacili dywidendy i teraz próbują ściągnąć spółkę jak najniższym kosztem. Są to mocno nieetyczne praktyki biznesowe" – napisał we wtorek na platformie X Tomasz Juroszek, syn założyciela bukmacherskiej spółki STS Holding i szef funduszu inwestycyjnego z Katowic Betplay Capital.
Chodzi o warunki wezwania, które zapowiedział Drozapol-Profil. Spółka zajmująca się obrotem wyrobami hutniczymi i ich obróbką w porozumieniu z głównymi udziałowcami ogłosiła w poniedziałek, że za każdą z akcji zaproponuje pozostałym inwestorom 3,85 zł. To więcej niż ustawowe minimum i dużo więcej niż w wezwaniu z 2017 r. – argumentował Wojciech Rybka.
Jednak ustawowe minimum zależy od notowań akcji w ostatnich trzech i sześciu miesiącach, a miniony rok był dla akcjonariuszy Drozapolu niekorzystny. Notowania walorów, które w latach 2021–2022 mocno urosły obniżyły się z ponad 7 zł do poniżej 4 zł.
Czytaj więcej
Dwie kolejne firmy chcą opuścić warszawski parkiet. Reakcje ich akcjonariuszy są diametralnie różne. Nie brakuje jednak silnych emocji.
Tomasz Juroszek w korespondencji z nami wyraził opinię, że majątek spółki jest wart o wiele więcej niż proponowane 3,85 zł na akcję, a ponieważ firma nie przynosi zysków przy wycenie walorów powinno wziąć się pod uwagę jej wartość księgową. Juroszek argumentował, że spółka dysponuje gotówką ze sprzedaży nieruchomości i kolejnymi nieruchomościami, które mogłaby spieniężyć i podzielić się zyskami z mniejszościowymi akcjonariuszami.