Giełdowy rynek GlobalConnect nie ma łatwego życia. Co prawda GPW wciąż wierzy w ten projekt, a przejawem tego jest wprowadzenie do obrotu akcji dziewięciu amerykańskich spółek, ale jak się okazuje, i ten ruch natrafił na problemy.
Co do zasady rynek GlobalConnect ma być odpowiedzią na rosnące zainteresowanie Polaków inwestycjami na rynkach zagranicznych. Problem w tym, że wielu brokerów ma już w ofercie dostęp do rynków zagranicznych. Siłą rzeczy GlobalConnect przynajmniej teoretycznie powinien być pierwszym wyborem dla klientów tych biur i domów maklerskich, gdzie taka usługa jeszcze nie funkcjonuje. I tutaj pojawia się kłopot, czego przykładem jest DM BDM.
Firma nie ma jeszcze w ofercie rynków zagranicznych, a jak się teraz okazuje, jej klienci nie mogą także handlować akcjami amerykańskich spółek na GlobalConnect. Dlaczego?
– Mamy szereg wątpliwości prawnych dotyczących raportowania dywidend do IRS (amerykański urząd podatkowy – red.). Posiadamy w IRS status „Qualified Intermediary” (QI), co oznacza, że oprócz benefitów (niższe podatki dla klientów) mamy także pewne obowiązki informacyjne. Jeżeli wyjaśnimy wątpliwości, to rozważymy udostępnienie możliwości handlowania akcjami spółek amerykańskich z GlobalConnect – wyjaśnia Dariusz Głogowski, dyrektor wydziału doradztwa inwestycyjnego w DM BDM, ale jednocześnie dodaje, że firma chce zrobić krok naprzód, tak by nie polegać jedynie na GlobalConnect. – Nasi klienci nie zostaną bez dostępu do spółek amerykańskich, gdyż wkrótce wystartujemy z rynkami zagranicznymi. Damy możliwość inwestowania m.in. w akcje spółek i ETF notowanych na kluczowych giełdach na świecie – mówi Głogowski.
Nie są to jednak jedyne trudności, które napotyka GlobalConnect. Nadal jedynym animatorem wprowadzającym pozostaje Santander BM. Część firm świadomie także nie zdecydowała się na dołączenie do tego rynku. Przykładem mogą być chociażby BM mBanku oraz BM PKO BP. Przedstawiciele BM mBanku podkreślają, że wpływ na to również miały regulacje.