Dla greckich przedsiębiorców, przywykłych do tego, że w wakacje zarabiają pieniądze pozwalające im funkcjonować przez resztę roku, byłby to poważny problem. Podobnie zresztą jak i dla budżetu całego kraju, który w 12 miesięcy przyjmuje ponadtrzykrotnie więcej turystów niż ma obywateli, a roczne wpływy z turystyki przebijają barierę 17 mld euro.
Naturalne warunki geograficzne i klimatyczne, zabytki, relatywnie przystępne ceny, ale też jasno sprecyzowana rządowa strategia DMMO (Destination Management and Marketing Organisations) czynią z turystyki ważny segment krajowej gospodarki. 11-milionową Grecję odwiedza znacznie więcej gości z zagranicy niż sąsiednie państwa południa Europy.
Wielka fala wznosząca grecką turystykę na wyżyny
Nie trzeba sięgać głęboko wstecz, aby wykazać, że nie zawsze tak było. Ledwie w połowie lat 90. grecka turystyka miała się znacznie gorzej. Kraj odwiedzało niespełna 10 mln turystów rocznie. W latach 1995–1997 przychody z turystyki nie przekraczały 4 mld euro rocznie (ok. 17,7 mld PLN według kursów Cinkciarz.pl), stanowiąc ok. 3 proc. produktu krajowego brutto.
W kolejnych latach zależność kraju od turystyki rosła w niebywałym tempie, w czym pomocne mogło się okazać przystąpienie Grecji do strefy euro w 2001 r. Nawet wielki grecki kryzys zadłużeniowy czy kolejki pod bankomatami i ograniczenia wypłat w 2015 r. nie zdołały zatrzymać już mocno rozpędzonego trendu.
Według danych Banku Grecji w 2016 r. kraj odwiedziło ponad 28 mln osób z zagranicy. Rok później było ich już ponad 31 mln, a w 2018 r. blisko 35 mln. Rekord padł w 2019 r. Bank Grecji podaje, że liczba wizyt z zagranicy przekroczyła wówczas 36,6 mln. Rekordowe okazały się także przychody z turystyki – 17,7 mld euro (11,2 proc. PKB), czyli ponad czterokrotnie więcej niż ledwie 25 lat wcześniej.