Dziś sytuacja bardziej przypomina koszmar. Transakcją zainteresowała się prokuratura, a według nowego zarządu spółki inwestycja okazała się nietrafiona, choć paradoksalnie nie spisuje jej całkowicie na straty. W tej sprawie pytań jest wiele, a odpowiedzi wcale nie są proste.
Dzień 20 czerwca 2017 r. byli menadżerowie kontrolowanej przez Skarb Państwa chemicznej spółki zapamiętają na długo. Po akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymani zostali: były prezes Krzysztof Jałosiński (wyraził zgodę na publikację danych osobowych), byli członkowie zarządu Anna P. i Wojciech N. oraz byli dyrektorzy Grupy Azoty Police, a nawet kooperujący z chemiczną firmą biznesmeni. Sprawa jest wielowątkowa, a zarzuty bardzo poważne. Według ustaleń Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, na skutek działalności menadżerów Polic spółka straciła co najmniej 30 mln zł i została bezpośrednio narażona na stratę kolejnych 2,5 mln zł. Jeden z wątków śledztwa dotyczy inwestycji w African Investment Group (AIG).
Aby zrozumieć, co się działo w Senegalu, dotarliśmy do osób w różny sposób związanych z transakcją lub znających jej kulisy. Większość z nich nie chce wypowiadać się oficjalnie. Nowy zarząd Grupy Azoty w ogóle sprawy nie komentuje.
Dogonić konkurencję
Cofnijmy się do roku 2013. Dostęp do własnych złóż fosforytów, które są podstawą do produkcji nawozów wieloskładnikowych, od dawna kusił zarząd Polic. Chemiczna spółka zużywa rocznie około 1 mln ton tego surowca i dotąd musiała go kupować od zagranicznych dostawców. Police zamierzały dogonić największych światowych konkurentów, którzy od lat dysponują własnymi złożami. Grupa chciała też się uniezależnić od wahań cen tego surowca na rynku. Kupując 55 proc. udziałów AIG od wrocławskiej firmy DGG Eco spółka dostała w pakiecie dwa złoża fosforytów i jedno złoże piasków ilmenitowych, z których produkuje się biel tytanową. W 2013 r. eksploatowane było tylko jedno niewielkie złoże fosforytów - Lam Lam, które miało służyć Policom jeszcze przez cztery lata. Do tego czasu spółka miała pozyskać koncesję wydobywczą i wybudować kopalnię na drugim, dużo zasobniejszym złożu Kebemer. Śmiały plan zakładał wydobycie nawet 1 mln ton fosforytów rocznie przez ponad 50 lat.
Transakcja wydawała się dla Azotów bezpieczna. Ogólna wartość akwizycji sięgała 28,85 mln. dolarów (wówczas niemal 100 mln zł). Jednak umowa została tak skonstruowana, że chemiczna spółka miała płacić DGG Eco kolejne transze dopiero, gdy odpowiednia ilość fosforytów dopłynie z Senegalu do Polic. Gdyby inwestycja okazała się nietrafiona, Police mogłyby się z niej wycofać i wyszłyby z tego niemal bez szwanku. Projekt chwalili wówczas eksperci renomowanych firm. Doradcą transakcyjnym był EY, zaś doradcą prawnym kancelaria Gide Loyrette Nouel. Przy ocenie zasadności posiadania własnych złóż fosforytów Police posiłkowały się opiniami PwC. Audytorem spółki w tym czasie był KPMG. Co więc poszło nie tak?