To zapewne opóźniona reakcja inwestorów na porozumienie dotyczące budowy Stadionu Narodowego w Warszawie. Premier Donald Tusk poinformował w środę, że termin realizacji inwestycji został przesunięty z 30 czerwca na 30 listopada, a Hydrobudowa Polska zastąpi Alpine BAU jako lider konsorcjum budującego stadion. Nie zmieni to jednak udziału poszczególnych firm w zakresie realizowanych prac. Na grupę PBG, poprzez Hydrobudowę, przypadać będzie 50 proc. robót. Za resztę nadal odpowiadać będą natomiast spółki z grupy Alpine.
Porozumienie oznacza, że konsorcjum realizującemu inwestycję uda się zapewne uniknąć kar związanych z opóźnieniami. Warta 1,25 mld zł netto umowa przewiduje, że za każdy dzień zwłoki zamawiający mógłby naliczyć 1,25 mln zł kary, jeśli poślizg nie przekroczy 14 dni. Po upływie tego terminu sankcja za każdy kolejny dzień to natomiast 6,26 mln zł.
Maksymalnie kara mogłaby sięgnąć 313,2 mln zł. „Dziennik Gazeta Prawna” napisał w czwartek, że w porozumieniu z zamawiającym znalazł się zapis, że konsorcjum może zapłacić 10 mln zł jako zwrot kosztów za to, że nie odbyły się zaplanowane na stadionie imprezy.
O problemach na Stadionie Narodowym głośno zrobiło się pod koniec maja. Wówczas w prasie pojawiły się informacje, że obiekt może być gotowy nawet o 10 miesięcy później, niż wcześniej zakładano. 1 czerwca Narodowe Centrum Sportu, które odpowiada za realizację inwestycji, wezwało generalnego wykonawcę do usunięcia w ciągu 14 dni „rażących naruszeń umowy”. Rafał Kapler, prezes NCS, mówił wówczas, że jeśli do tego czasu, konsorcjum nie przekona zamawiającego, że wywiąże się z umowy, to NCS będzie mogło ją rozwiązać i naliczyć karę (187,9 mln zł). Wczoraj zapewniał, że porozumienie znosi wzajemne roszczenia zamawiającego i generalnego wykonawcy.