TIM rozpoczął rok wzrostem sprzedaży o ponad 20 proc. Przy okazji prezentowania wyników finansowych za I kwartał deklarował pan, że ten trend może być widoczny także w całorocznych obrotach. Czy po II kwartale podtrzymuje pan te obietnice?
Jak najbardziej. W mojej ocenie osiągnięcie 20-procentowego wzrostu obrotów w tym roku jest bardzo realne. Nawet mimo tego, że sytuacja w naszej branży nie wygląda optymistycznie. Spada dynamika produkcji kabli i przewodów, a do tego dochodzi nieciekawa sytuacja w budownictwie. Ale liczba naszych klientów stale rośnie.
W ślad za wysokimi cenami miedzi wzrosły ceny kabli i innych wyrobów elektrotechnicznych. Dla TIM, który dokłada określoną w procentach marżę, oznacza to wyższą rentowność. Nie obawia się pan drastycznego spadku cen tego surowca?
Dopóki cena miedzi nie spadnie poniżej 7 tys. USD za tonę, nie mamy się czego obawiać. Zwłaszcza że obecnie na londyńskiej giełdzie surowiec ten wyceniany jest powyżej 9,5 tys. USD. Należy jednak pamiętać, że poprawa wyników to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy naszych przedstawicieli handlowych. W tym roku zwiększyliśmy ich liczbę niemal dwukrotnie, do 60 osób.
Jednak wpłynie to także na wzrost kosztów działalności firmy.