Zgodnie z oczekiwaniami następcą będzie SARON. Z początkiem nowego roku zastąpi we wszystkich umowach i instrumentach finansowych na terenie Unii Europejskiej stawkę LIBOR CHF. Wskaźnik ten dla okresów na 1, 3, 6 i 12 miesięcy zastąpi jedno- lub trzymiesięczna stopa SARON skorygowana o spread.

W Polsce sprawa dotyczy przede wszystkim umów hipotek frankowych (na koniec czerwca było ich 415 tys. opiewających na blisko 95 mld zł), które nie mają tzw. klauzuli awaryjnej (przedsiębiorstwa i instytucje zwykle mają takie zapisy). Komisja Europejska już od kilku miesięcy mogła wskazać następcę LIBOR-u, ale prowadziła konsultacje i wstrzymywała się z tym ruchem, co budziło niepokój banków. Gdyby nie wyznaczyła zamiennika, miałyby wielki problem, bo musiałyby prosić klientów o podpisanie aneksów, a to byłoby trudne do przeprowadzenia w tak krótkim czasie (poza tym frankowicze generalnie nie są skłonni do podpisywania aneksów do tych umów). Albo byłyby zmuszone do jednostronnego wprowadzania zmian w umowach, co byłoby dla nich bardzo ryzykowne pod względem prawnym – działanie to mogłoby być kolejnym argumentem za unieważnianiem umów. Już teraz z powodu klauzul przeliczeniowych w hipotekach frankowych w sądach toczy się 70 tys. spraw (17 proc. czynnych umów tego typu).

Może się jednak okazać, że frankowicze i tak będą próbowali skorzystać z końca obliczania stawki LIBOR CHF. Wprawdzie notowania obu wskaźników są teraz niemal identyczne (więc zamiana nie spowoduje zmiany oprocentowania i kosztu hipotek frankowych), ale niektórzy kredytobiorcy już zapowiadają, że będą próbowali skarżyć umowy. Ich zdaniem Komisja Europejska wprowadziła jednostronnie prawo skutkujące zmianą kluczowego parametru umowy, co miałoby naruszać kontraktową równowagę stron. Twierdzą, że zgodnie z polskim prawem do istotnych zmian warunków kontraktów potrzebna jest zgoda obu stron umowy i podpisanie aneksu. MR