Nie gospodarka, ale znów polityka jest tematem numer jeden na warszawskiej giełdzie. W środę WIG20 stracił aż 2,8 proc. Tak słabego wyniku nie zanotował żaden inny europejski indeks. W dół GPW ciągnął m.in. KGHM. Inwestorom nie przypadły do gustu pomysły, by spółka dołożyła się do ratowania górnictwa. Nie po raz pierwszy politycy są głównymi rozgrywającymi na warszawskiej giełdzie. Problem jednak w tym, że ich pomysły przynoszą naszemu rynkowi więcej szkód niż korzyści.
Boleśnie odczuliśmy to przy okazji demontażu OFE przez Platformę Obywatelską, która kiedyś uważana była za partię liberalną. Na tym jednak popisy polityków się nie skończyły. Zbliżające się wybory parlamentarne już teraz uruchomiły festiwal obietnic wyborczych ze wszystkich stron sceny politycznej, przez co dla inwestorów Polska stała się rynkiem podwyższonego ryzyka. Dodatkowo po wygranej Andrzeja Dudy w wyścigu prezydenckim prawdopodobieństwo zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych wyraźnie wzrosło, a to właśnie ta partia otwarcie mówi o podatku bankowym czy też dodatkowej daninie, którą musiałyby zapłacić TFI bądź hipermarkety.
– Ryzyko polityczne daje o sobie znać na polskim rynku już od dłuższego czasu, a inwestorzy są przekonani, że polityka nowego rządu po wyborach będzie się mocno różniła od polityki obecnej władzy. Nie sądzę zresztą, by ryzyko polityczne zniknęło po tym, gdy nowy rząd przedstawi swój program. Będzie przecież później czas na zmiany w RPP i wdrażanie nowych inicjatyw legislacyjnych – mówi Peter Attard Montalto, strateg w Nomura International.
Efekty działań i zapowiedzi polityków już teraz widać jak na dłoni. Od początku roku WIG20 stracił 5,6 proc. W tym samym czasie węgierski BUX urósł o prawie 35 proc., francuski CAC40 zyskał 19 proc., a niemiecki DAX – 17 proc.