Komisja Europejska po raz kolejny wydłużyła termin rozpatrzenia wniosku w sprawie przejęcia Lotosu przez Orlen. Tym razem do 22 lipca. Część obserwatorów rynku uważa, że to oznaka nieprzedstawienia przez koncern akceptowanych przez Brukselę propozycji nowych środków zaradczych na zgłoszone zastrzeżenia. Tym samym po ponad dwóch latach od ogłoszenia fuzji bliżej do jej fiaska niż sukcesu. Jakie jest faktyczne ryzyko, że nie dojdzie ona do skutku?
Nigdy nie mówiłem, że będzie łatwo. To wymagający i skomplikowany proces. Jednak wierzę, że ta planowana fuzja zakończy się sukcesem. Do przejęcia Lotosu mogło dojść już wiele lat temu, gdy były bardziej sprzyjające ku temu warunki. Tego typu konsolidacje w branży paliwowo-energetycznej mają za sobą wszystkie europejskie koncerny począwszy do brytyjskiego BP, hiszpańskiego Repsola, a na węgierskim MOL skończywszy. My musimy nadrabiać stracony czas, a sytuacja gospodarcza, którą mamy w wyniku Covid-19 jest ważnym argumentem „za”. Fuzja jest potrzebna nie tylko Orlenowi i Lotosowi, ale całej polskiej gospodarce, która musi przejść transformację energetyczną. Dzięki niej będziemy mogli przeprowadzać inwestycje w znacznie większej skali niż obecnie. Dziś nie mamy w kraju firmy, która mogłaby realizować przedsięwzięcia warte kilkanaście czy kilkadziesiąt miliardów złotych. A one są Polsce potrzebne, chociażby w zakresie innowacji, paliw alternatywnych, czy zero- lub niskoemisyjnych projektów energetycznych. Firma, taka jak Orlen, powinna też mieć rafinerię położoną nad morzem, z czym wiążą się liczne korzyści. Poza tym mocno stawiamy na rozwój petrochemii, a chcąc realizować ten cel potrzebujemy półproduktów, które może nam zapewnić rafineria w Gdańsku. Połączenie Orlenu i Lotosu pozwoli też jak najszybszej przeprowadzić proces optymalizacji kosztowej połączonego koncernu. Mówiąc wprost, razem będziemy mogli obniżyć koszty zakupu ropy, dokonywać połączeń firm prowadzących tę samą działalność, czy zoptymalizować produkcję. Aby osiągnąć zamierzone efekty musimy twardo negocjować warunki przejęcia Lotosu, bo ono musi być opłacalne zarówno dla Orlenu, jak i sprzedającego, czyli Skarbu Państwa. Sukcesem więc, nie jest samo przeprowadzenie transakcji, ale taka jej konstrukcja która umożliwi długoterminowe wzmocnienie pozycji strategicznej i finansowej koncernu. Sam Lotos również skorzysta na tym, że będzie częścią grupy Orlen o nieporównywalnie większym potencjale inwestycyjnym i międzynarodowej skali. To też ogromna szansa dla pracowników, którzy będą mogli z tego potencjału korzystać.
Czego zatem domaga się Komisja w sprawie przejęcia Lotosu, a na co Orlen do tej pory nie chce się zgodzić?
Początkowo przede wszystkim trzeba było przekonać Komisję, że ten proces ma sens. I to się udało, czego dowodem było przejście do fazy pogłębionych analiz, przedstawienie warunków zaradczych i wykonywanie testów rynkowych. Teraz rozmawiamy o szczegółach z tym związanych. W tym roku na wydłużenie negocjacji z Komisją wpłynęła też pandemia koronawirusa i będące jej następstwem zmiany w światowej gospodarce. To też musimy brać pod uwagę negocjując warunki przejęcia Lotosu, bo to zmienia naszą pozycję na rynku.
W jakich obszarach rozmów z Komisją są największe problemy? Dla przykładu pojawiają się spekulacje, że wśród warunków uzyskania zgody na przejęcie jest sprzedaż jednej z waszych rafinerii.