Środa była kolejnym dniem dramatu akcjonariuszy Indaty. W trakcie sesji przecena walorów sięgała 30 proc. Inwestorzy zadają sobie pytanie, co właściwie się stało w tej spółce, która – wydawać by się mogło – jest w dobrej kondycji finansowej. Sęk w tym, że w rzeczywistości było inaczej.
Problemy narastały
Pierwsze niepokojące informacje napłynęły na rynek kilka dni temu, kiedy nieoczekiwanie zrezygnowała cała rada nadzorcza. Zarząd twierdzi, że było to dla niego zaskoczenie. Z nieoficjalnych informacji, do których dotarł „Parkiet", wynika, że rada zrezygnowała po tym, jak na jaw wyszła zła kondycja finansowa spółki, a co istotniejsze – audyt zlecony przez nowe władze Indaty zrodził szereg pytań o prawidłowość sprawozdań finansowych za poprzednie okresy rozrachunkowe.
Wcześniej, przez wiele lat, spółką zarządzał dominujący akcjonariusz Grzegorz Czapla, ale w grudniu 2017 r. poinformował, że rezygnuje ze stanowiska. Na łamach „Parkietu" zapowiadał wtedy, że przejdzie do rady nadzorczej, i narzekał na wycenę akcji, która jego zdaniem nie odzwierciedlała sytuacji i potencjału spółki.
W tym kontekście dziwić może, że w ostatnim czasie (zarówno na przestrzeni miesięcy, jak i kilku minionych dni) Czapla sprzedał (pośrednio) spore pakiety akcji. Co więcej, inwestorzy mniejszościowi są przekonani, że miał świadomość, w jak trudnej sytuacji finansowej znajduje się spółka. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, żeby zapytać, czy tak rzeczywiście było, pytania skierowaliśmy również do spółki, ale do czasu zamknięcia tego wydania gazety nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Akcjonariusze mniejszościowi alarmują, że sprawą powinna zająć się Komisja Nadzoru Finansowego. Nie komentuje ona kwestii dotyczących poszczególnych spółek, ale z naszych informacji wynika, że sprawę Indaty ma już pod lupą i analizuje.