Od kilku dni Orlen ma nowy, tymczasowy zarząd. Funkcjonuje też nowa rada, która wkrótce przeprowadzi konkurs na prezesa, wiceprezesów i członków zarządu spółki. Według Kamila Kliszcza, analityka BM mBanku, obecny zarząd Orlenu nie ma specjalnych możliwości, aby coś istotnego zmienić w funkcjonowaniu koncernu. Jego zadaniem jest przede wszystkim zapewnić ciągłość zarządzania. Dopiero wybrane w konkursie kierownictwo będzie miało szansę dokonać istotnych zmian na lepsze.
– Z punktu widzenia rynku kluczowe wydaje się przekonanie mniejszościowych akcjonariuszy Orlenu, że ich interesy będą brane pod uwagę na równi z interesami Skarbu Państwa. Dziś główni inwestorzy zagraniczni wydają się być zdezorientowani w sprawach dotyczących m.in. tego, w jakich biznesach grupa chce koncentrować swoją działalność, jak zamierza się rozwijać po przeprowadzonych fuzjach, jak zamierza zarządzać kapitałem i w co chce głównie inwestować – mówi Kliszcz.
Czytaj więcej
Zmiana nastawienia do spółki wymaga ograniczenia ryzyka politycznego i jasnych odpowiedzi nowego zarządu na pytania dotyczące m.in. rozwoju grupy oraz przyszłych inwestycji i dywidendy.
Dokąd zmierza grupa?
Zauważa, że ostatnio otoczenie makroekonomiczne sprzyjało koncernowi. Dobre wyniki nie przekładają się jednak na równie dobrą wycenę akcji. To przede wszystkim konsekwencja tego, że inwestorzy tak naprawdę nie wiedzą, dokąd zmierza grupa. W tej sytuacji w pierwszej kolejności nowy zarząd powinien przeprowadzić diagnozę obecnego stanu rynku i sytuacji w grupie, a następnie na tej podstawie uporządkować ją organizacyjnie i przygotować strategię działania, którą by później realizował. – Nie powinno być tak, że z jednej strony przekonuje się o braku perspektyw rozwoju branży rafineryjnej, a z drugiej inwestuje w nią miliardy i przejmuje Lotos. Poza tym dużo mówi się i przedstawia ambitne plany dotyczące transformacji energetycznej, ale znacznie gorzej jest z efektami i przekonaniem do jej efektywności inwestorów – twierdzi Kliszcz.