Zarząd zakłada, że w tym roku grupa wróci do poziomu wydobycia 13,5 mln ton węgla. Być może będzie ono wyższe o 250–300 tys. ton, jeśli ruszą przygotowywane właśnie fronty wydobywcze. Choć przychody na ten rok prognozowano na 3,86 mld zł, mają być większe.
– Zakładamy, że jeśli nie będzie żadnych katastrof naturalnych, to nasze przychody w tym roku przekroczą 4 mld zł, a zysk netto wyniesie 200 mln zł – mówi „Parkietowi” Roman Łój, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego. W ciągu czterech pierwszych miesięcy tego roku KHW zarobił na każdej tonie węgla ponad 16 zł, choć zakładał, że straci ok. 20 zł.
Holding nie rezygnuje z planów giełdowych. Opcje są dwie – albo debiut z Węglokoksem, z którym może być połączony, albo samodzielny, ale to pod koniec 2012 r.
– Zarządy obu firm przedstawiły resortowi gospodarki analizę. Wybrano dwa warianty, oba są dyskutowane ze związkowcami. Jeden to wniesienie aportem akcji KHW do Węglokoksu – mówi Łój. Wtedy Węglokoks objąłby też akcje nowej emisji KHW i obligacje zamienne na akcje (w sumie za 300 mln zł), a potem zająłby się również organizowaniem finansowania dla KHW na ok. 700 mln zł. – Rozważana jest też samodzielna działalność holdingu, która jednak możliwa jest wyłącznie pod warunkiem pozyskania finansowania zewnętrznego i wykonania planu ekonomicznego – tłumaczy Łój. Decyzje w tej sprawie musi podjąć walne zgromadzenie, którego funkcję pełni minister gospodarki.
Holding chce zwiększyć wydatki na inwestycje prawie o 100 mln zł. W tym roku planuje przeznaczyć na nie 560 mln zł (do teraz zrealizował 23 proc. planu). W spółce trwa spór płacowy, jednak prezes liczy, że nie dojdzie do strajku, ale do szybkiego porozumienia. Związkowcy domagają się 500 zł podwyżki, zarząd mówi tak, ale pod warunkiem, że będzie to powiązane z wydajnością pracy.