Jednym z postulatów Rady Społecznej Grupy Kapitałowej Tauron Polska Energia są 10-proc. podwyżki płac. Przedstawiciele spółki już od dłuższego czasu znają te roszczenia. Są więc zaskoczeni, że właśnie teraz, kiedy cały czas trwają rozmowy, związki zaczynają grozić protestami.
– Zmierzają one (rozmowy –red.) do wypracowania rozwiązań, które będą odpowiadały oczekiwaniom pracowników, ale przede wszystkim uwzględnią sytuację ekonomiczną spółek i ich plany rozwojowe. To one są dla grupy priorytetem – wyjaśnił w rozmowie z PAP Paweł Gniadek, rzecznik Tauronu, zapowiadając kolejne spotkanie ze związkowcami na pierwszą dekadę czerwca, a więc jeszcze przed terminem ultimatum.
– Przedmiotem rozmów ma być omówienie modelu kształtowania systemu wynagrodzeń – zapewnił. Według niego pismo w tej sprawie Rada Społeczna otrzymała już kilka dni temu.
Chociaż szefostwo Tauronu nie mówi jednoznacznie, ile jest w stanie dodatkowo zapłacić załodze, to arytmetyka jest nieubłagana. W 2010 r. spółka na wynagrodzenia dla 28 tys. pracowników przeznaczyła 1,85 mld zł, o 3,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Podwyżki takie, jakich chcą związkowcy kosztowałyby spółkę 185 mln zł rocznie. To prawie 20 proc. jej ubiegłorocznego zysku.
Nie udało nam się od związkowców dowiedzieć, dlaczego chcą przyspieszenia negocjacji. Można jednak przypuszczać, że ich oczekiwania zwiększają przedstawione niedawno korzystne wyniki za I kw. 2011 r. Wynik netto Tauronu w ujęciu rok do roku wzrósł bardziej niż oczekiwano, o 7,9 proc.