Nad Wisłą przez większą dnia tak jak w całej Europie przeważała podaż. Jednak udana ostatnia godzina notowań sprawiła, że WIG20 zakończył sesję z symbolicznym zyskiem 0,1 proc. Wskaźnik finiszował w pobliżu 2570 pkt i tylko 30 pkt, czyli około 1,2 proc., brakuje mu do majowego szczytu hossy (2600 pkt). Indeksy małych i średnich spółek nie obroniły się przed wyprzedażą, tracąc odpowiednio 1 proc. i 0,7 proc. WIG stracił natomiast o 0,1 proc.
W Europie Zachodniej pojawiło się wczoraj odreagowanie po trzech dniach zwyżek. Indeksy we Frankfurcie, Paryżu i Londynie spadły odpowiednio 0,8 proc., 1,2 proc. i 0,9 proc.
Analitycy wskazują, że w poczynania inwestorów w Europie mogła wkraść się niepewność m.in. po weekendowym zamachu na Donalda Trumpa. Gracze w USA oswoili się już jednak z faktem, że jesienią może on ponownie zostać gospodarzem Białego Domu. Wczoraj kontynuowali hossę, a sprzyjały im wypowiedzi szefa Fedu, utwierdzające ich w przekonaniu, że w tym roku mogą nastąpić w USA dwie obniżki stóp procentowych.
Drugą sesję z rzędu historyczny rekord osiągnął indeks Dow Jones, zyskując 0,5 proc. S&P 500 pobił rekord w ujęciu intraday, a na koniec sesji zanotował wzrost o 0,3 proc. Indeksy te zdystansował wskaźnik Russell 2000, skupiający mniejsze spółki, który wzrósł o 1,8 proc. i przybliżył się do szczytów z 2022 r. Hossa w USA zatacza więc coraz szersze kręgi, a to mocny fundament pod jej podtrzymanie w kolejnych miesiącach.
Dziś z rana indeksy futures nie dawały jednoznacznych wskazówek, czego można spodziewać się po otwarciu. Te na europejskie indeksy spadały, natomiast na indeksy amerykańskie szły lekko w górę. Jak analitycy postrzegali sytuację przed startem notowań na europejskich parkietach?