Dzieci zabawką inwestycyjną rodziców

Kiedy widzę na trybunach kortów w nowojorskim parku Flushing Meadows trenera Patricka Mouratoglou, sławnego obecnie z tego, że z pełnym zaangażowaniem prowadzi dorosłą karierę Sereny Williams, zaraz przypomina mi się inny obrazek.

Aktualizacja: 08.02.2017 01:11 Publikacja: 06.09.2013 06:00

Dzieci zabawką inwestycyjną rodziców

Foto: Archiwum

Dość dawny, sprzed siedmiu lat, gdy do akademii tenisowej Mouratoglou pod Paryżem przyjechał z całą rodziną z Ameryki 4-letni Jan Silva. Chłopczyk miał wtedy swoje 5 minut – rodzice postanowili wychować go na geniusza tenisa, poczynili w tym celu odpowiednie kroki, to znaczy zawiadomili o tym fakcie media (mały Jan pojawił się w amerykańskich gazetach i nawet w „Today show" stacji NBC) i oświadczyli, że chętnie przyjmą wsparcie finansowe.

Choć sprawa z daleka wyglądała na naciąganie, Patrick Mouratoglou, syn pochodzącego z Grecji bogatego francuskiego biznesmena z branży energetycznej, uznał, że pomoże. Zobaczył chłopczyka z rakietą, sprowadził rodzinę Silvów do siebie, przez trzy lata ją utrzymywał, no i trenował Jana. Jak twierdził, wydawał na ten szczytny cel jakieś 140 tys. dolarów rocznie.

Niewiele z tego wyszło, mały tenisista, choć chyba rzeczywiście dobrze się zapowiadał, dziś gra sobie bez większych sukcesów w lokalnych turniejach dzieciaków w Kalifornii, jego rodzice z hukiem się rozwiedli, zdaje się szukają pracy w Sacramento, z marzeń o fenomenie rakiety, które zarobi dla siebie i dla nich miliony, nic nie wyszło. Państwo Silva próbowali jeszcze bez powodzenia zrobić zawodowego tenisistę także ze starszego syna Kadyna oraz wybitną baletnicę z córki Jasmin.

Czy ta historia czegoś nauczy szalonych tenisowych rodziców, którzy prawdopodobnie niedługo przeczytają i zobaczą, że Serena zarobiła w Nowym Jorku 3,6 mln dolarów? Pewnie nie nauczy. Starać się przypominać o tym, że dzieci to nie zabawki inwestycyjne, jednak trzeba. Dlatego z nadzieją obejrzałem zapowiedź filmu dokumentalnego pt. „Short game", który 20 września ma się pojawić na ekranach w USA i może kiedyś dotrze do Polski.

Rzecz jest, według krótkiego opisu, o grupie siedmioletnich dzieciaków szykujących się do walki w golfowych mistrzostwach świata w swej kategorii wiekowej – U. S. Kids Golf World Championship na polu Pinehurst w Karolinie Płn. Kamera towarzyszy im podczas treningu i gry. Producentem filmu jest Justin Timberlake, ten Justin Timberlake. Zachęcił do oglądania na Twitterze 25 mln swoich fanów, więc jest nadzieja, że dzieło nie zniknie w medialnym szumie. Film już dostał nagrodę publiczności na jednym z przedpremierowych pokazów.

Na razie mamy zwiastun. Ma bodaj 2,5 minuty, ale i tyle robi wrażenie. Trenerzy golfa objaśniający poważnie małemu człowiekowi, że ma myśleć pozytywnie, bo bez tego myślenia nic nie wygra, rodzic, który mówi, że głupio mu nosić torbę za dzieckiem, ale trzeba, dla sprawy. I główni bohaterowie, którzy pilnie ćwiczą, słuchają starszych i mówią, że robią to dla trofeów, bo te ładnie błyszczą. A gdy pada pytanie, ile w ich wysiłku zależy od szczęścia, ile od talentu, jeden z siedmiolatków odpowiada: 50 procent to szczęście, 70 procent talent.

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę