Kwestia polityki socjalnej w Europie od lat wywołuje poważne podziały. Z jednej strony wielu ekonomistów i przedsiębiorców narzeka na „zbyt wysoki socjał", z drugiej strony zwykli Europejczycy ze smutkiem zauważają, jak stopniowo pozbawiani są zdobyczy społecznych, którymi cieszyli się ich ojcowie. Europejski „socjał" jest jednak niczym w porównaniu z saudyjskim. Obywatele pustynnego królestwa nie płacą podatku dochodowego, podatku od zysków kapitałowych czy zakazanych przez islam odsetek od pożyczek. Subsydiowaną benzynę można kupić na stacjach w cenie 12 centów za litr. Energia elektryczna jest dostarczana do domów w cenie 1,3 centa za 1 kilowatogodzinę. Na początku roku król Salman ibn Abd al-Aziz Al Saud z okazji swojej koronacji przyznał wszystkim pracującym lub będącym na emeryturze poddanym po premii, na co łącznie przeznaczył 32 mld USD. Złota era Arabii Saudyjskiej, trwająca od naftowego szoku z 1973 r., zbliża się jednak do końca. Baryłka ropy gatunku WTI staniała przez ostatnie 12 miesięcy o blisko 50 proc., do około 50 USD. By tegoroczny saudyjski budżet był zbilansowany, musiałaby kosztować średnio 106 USD. Spadek przychodów z ropy naftowej, rosnące wydatki na zbrojenia, a także koszt wojny prowadzonej w Jemenie sprawiły, że w tym roku saudyjski deficyt finansów publicznych może wynieść, według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, nawet 20 proc. PKB.
Przegrana wojna cenowa
Gdy na jesieni zeszłego roku, w obliczu pogłębiającej się przeceny na rynku naftowym, Arabia Saudyjska oraz inni producenci z Bliskiego Wschodu postanowili, że nie będą cięli wydobycia ropy, interpretowano to powszechnie jako rzucenie rękawicy amerykańskim producentom ropy ze złóż łupkowych. Arabskim potęgom naftowym miało chodzić o to, by sprowadzić na pewien czas cenę surowca do poziomu, na którym wydobycie ropy z amerykańskich łupków stanie się nieopłacalne. (Ta strategia miała też służyć utrzymaniu udziałów w rynku przez kraje arabskie oraz ukaraniu Rosji za wsparcie udzielane przez nią reżimowi Asada w Syrii). Jeśli to rzeczywiście było celem, to nie został on zrealizowany. Arabia Saudyjska zwiększyła wydobycie nawet do 10,6 mln baryłek dziennie, cena ropy utrzymała się na niskim poziomie, a według danych firmy Wood Mackenzie firmy naftowe z całego świata wstrzymały 46 wielkich projektów naftowych wartych łącznie około 200 mld USD. Saudyjska strategia sprawiła, że opłacalność wydobycia ropy z kanadyjskich piasków bitumicznych czy z rosyjskich złóż w Arktyce stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Wydobyciu ropy z amerykańskich złóż łupkowych zaszkodziła ona jednak w małym stopniu.
Ilość czynnych szybów naftowych w USA spadła co prawda z 1,6 tys. w październiku do 664 w czerwcu, ale wydobycie zwiększyło się w tym czasie do 9,6 mln baryłek dziennie, czyli najwyższego poziomu od 43 lat. Amerykańscy producenci po prostu zamknęli mniej wydajne szyby i skupili się na tych, w których wydobycie jest bardziej perspektywiczne. Cały czas też wdrażają coraz nowocześniejsze technologie pozwalające im taniej eksploatować złoża. – Zmniejszyliśmy koszty wierceń o 50 proc. i spodziewamy się, że spadną one jeszcze o 30 proc. – chwali się John Hess, prezes firmy naftowej Hess Corporation. „Widać coraz wyraźniej, że producenci spoza OPEC reagują na niższe ceny ropy w stopniu mniejszym, niż się spodziewano, przynajmniej w krótkim terminie" – mówi raport saudyjskiego banku centralnego.
Być może to właśnie brak efektów strategii mającej bić w opłacalność wydobycia z amerykańskich złóż łupkowych sprawił, że Arabia Saudyjska zaczęła zakopywać topór wojenny z Rosją. Pustynne królestwo ogłosiło w lipcu, że zainwestuje w rosyjskie projekty 10 mld USD i jest również zainteresowane zakupami rosyjskiej broni. Pojawiły się przecieki mówiące, że Rijad i Moskwa dogadują się na temat działań mających doprowadzić do odbicia na rynku naftowym. Nawet gdyby jednak zawarto taką umowę, to Rosja i Saudowie mają mniejsze możliwości wpływania na ceny surowca niż jeszcze pięć lat temu. Analitycy Bank of America Merrill Lynch wskazują, że kartel OPEC już praktycznie stracił zdolność do skoordynowanego działania, a jego państwa członkowskie mogłyby zamknąć jego wiedeńskie biura, by oszczędzić pieniądze. Poza tym, czy w obliczu wielkiego spowolnienia gospodarczego w Chinach można się spodziewać znaczącego wzrostu cen ropy? Problemem na rynku staje się już nie tyle nadmierna podaż, ile zbyt mały popyt, a jego Arabia Saudyjska wspólnie z resztą OPEC i Rosją nie są go w stanie w żaden sposób pobudzić.
Topniejące rezerwy
Kilka tygodni temu (dokładna data nie została ujawniona) Arabia Saudyjska sprzedała inwestorom obligacje warte 15 mld riali (4 mld USD). Była to pierwsza od 2007 r. emisja saudyjskiego długu o zapadalności dłuższej niż 12 miesięcy. Wstępne rządowe plany mówią o zebraniu w tym roku z rynku obligacji 100 mld riali. Analitycy wiążą te plany z pogarszającą się kondycją fiskalną pustynnego królestwa. Powodów do paniki jeszcze nie widzą – dług publiczny Arabii Saudyjskiej wynosił na koniec 2014 r. zaledwie 1,6 proc. PKB. Fiskalne wstrząsy były jak dotąd absorbowane przez rezerwy walutowe królestwa. Problem w tym, że te rezerwy topnieją i w ciągu kilku lat Arabia Saudyjska może mieć z tego powodu poważny kryzys.