Nagroda Nobla w dziedzinie malarstwa

Tajemnice ukryte w obrazie budują jego legendę i cenę.

Aktualizacja: 06.02.2017 19:42 Publikacja: 05.09.2015 17:40

Wysoką cenę 45 tys. zł ma obraz Zofii Stryjeńskiej pt. „Zaloty”.

Wysoką cenę 45 tys. zł ma obraz Zofii Stryjeńskiej pt. „Zaloty”.

Foto: Desa Unicum/Marcin Koniak

Kolekcjonerstwo to przygoda, nauka i relaks. Łatwo to udowodnić na przykładzie aukcji malarstwa na papierze, jaka odbędzie się 17 września w Desie Unicum (www.desa.pl). Prawie każda praca, obok wartości czysto plastycznej, ma ukrytą sensacyjną historię. Do nabywcy należy odkrycie tych tajemnic. Poznawanie historii dzieła lub biografii artysty to jest detektywistyczna przygoda, która skutecznie odwróci naszą uwagę od wszystkiego, co się dzieje wokoło.

Na przykład nazwisko Jeana Lamberta-Ruckiego nic nie mówi miłośnikom sztuki w Polsce. Rucki (1888–1967) urodził się w Krakowie, wyemigrował z Polski do Paryża w 1911 r. Na światowym rynku ceniony jest przede wszystkim jako czołowy kubista. Jego prace systematycznie drożeją. Nad Wisłą artysta stanie się gwiazdą prawdopodobnie już w przyszłym roku!

Od Lamberta-Ruckiego do Tetmajera

Fanem twórczości Jeana Lamberta-Ruckiego jest wybitny kolekcjoner Marek Roefler, który w 2010 r. otworzył w Konstancinie prywatne muzeum artystów szkoły paryskiej (www.villalafleur.pl). Roefler jest miłośnikiem kubizmu, nic dziwnego, że służbowy gabinet kolekcjonera dekorują przede wszystkim kompozycje Ruckiego.

Kolekcjoner co roku – pisałem o tym w „Parkiecie" 17 sierpnia – organizuje monograficzną wystawę jednego artysty. Wypożycza dzieła ze światowych muzeów i prywatnych kolekcji, wydaje katalog-album. W przyszłym roku prawdopodobnie zorganizuje wystawę Lamberta-Ruckiego. Decyzja zapadnie w najbliższych dniach.

Dzieła artysty są absolutną rzadkością na krajowym rynku. Praca w Desie Unicum na pewno nie należy do sztandarowych dzieł artysty, ma cenę wywoławczą 6 tys. zł. Na świecie kompozycje Ruckiego w największych domach aukcyjnych kupowane są nierzadko po kilkaset tysięcy euro.

W ofercie aukcyjnej jest niepozorny obrazek (18x20 cm) Włodzimierza Tetmajera, przedstawia dworek w Bronowicach pod Krakowem (cena wywoławcza 8 tys. zł). Tetmajer to narodowa legenda! To Gospodarz z „Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Namalowany dworek to słynna Tetmajerówka, która nadal należy do rodziny.

Wnętrze dworu urządzone jest tymi samymi sprzętami i tak samo jak za czasów Włodzimierza Tetmajera. W jadalni stoi oryginalny stół, przy którym siadywali np. Józef Piłsudski, Wojciech Kossak, Władysław Reymont. Na honorowym miejscu wisi gorset Gospodyni z „Wesela". Anna Tetmajerowa w 1939 r. z rodziną wywieziona została na Syberię, pracowała tam w kopalni, wraz z armią Andersa uciekła do Teheranu.

Za komuny rodzinie Tetmajerów zabrano ogród i pole, w sumie dziewięć hektarów. Po 1989 r. rodzina odkupiła swoją własność... Mogła ją odzyskać w sądzie, ale chciano uniknąć wieloletniego procesu. To jest najnowsza historia Polski! Wszystko to sobie przypominam, patrząc na miniaturkę Tetmajera.

W Tetmajerówce pierwszy raz byłem w 1985 r. W 2002 r. na kilka dni przed Wigilią słuchałem we dworze kolęd, które grała na pianinie wnuczka właścicieli. 100 lat wcześniej na tym pianinie grywała Jadwiga z Tetmajerów Naimska, uwieczniona przez Wyspiańskiego jako Isia w „Weselu". Taki mały obrazeczek, a zawiera w sobie tyle emocji!

Są w ofercie Desy Unicum dzieła o muzealnej wartości. To na pewno „Biegnąca kobieta" Bolesława Cybisa (wyw. 10 tys. zł). Boleslaw Cybis nadal pozostaje artystą nie w pełni odkrytym. Są rzadkie, drogie i poszukiwane dzieła Andrzeja Wróblewskiego. Są prace Kantora, Tadeusza Brzozowskiego i Zbigniewa Makowskiego.

Kto pierwszym noblistą?

Można kupić pracę Chaima Goldberga, który wyjechał z Polski w 1955 r. i zamieszkał na Florydzie. W 1999 r. telefonicznie poznałem sędziwą żonę artysty. Rachela Goldberg telefonowała do mnie z USA, a jakość połączeń była idealna. Goldbergowie w 1939 r. uciekli do Nowosybirska. Tam urodził się ich pierworodny syn. Dostał na imię Victor, bo urodził się w rocznicę cudu nad Wisłą, polskiego zwycięstwa nad bolszewikami. Rachela opowiadała mi o „naszym" Chopinie. Co chwila ze wzruszeniem pytała, czy dobrze mówi po polsku. Mówiła doskonale, bez cienia amerykańskiego akcentu.

Rachela Goldberg telefonicznie namawiała mnie, abyśmy wspólnie przekonali Królewską Szwedzką Akademię Nauk, aby przyznawała Nagrodę Nobla także w dziedzinie malarstwa. Oczywiście pierwszą nagrodę dostałby Chaim Goldberg! To wszystko przypominam sobie, kiedy patrzę na kompozycję Goldberga w katalogu aukcji. Ile można gawędzić na temat takiego obrazu! Faktem jest, że malarstwo na papierze jest zdecydowanie tańsze niż kompozycje tego samego autora uwiecznione na płótnie – i to jest najważniejsze.

Na 2,2 tys. zł wyceniono akwarelę Nikifora pt. „Msza". Warto zdobyć genialną książkę Aleksandra Jackowskiego pt. „Sztuka zwana naiwną". Warto upolować czasopismo „Polska Sztuka Ludowa" nr 3–4 z 1985 r., są tam ciekawe teksty o Nikiforze. Nikifora podobno porwali masoni! Niektórzy twierdzili, że był nieślubnym synem malarza Aleksandra Gierymskiego. Biogram artysty tak zakłamano, że kolekcjoner z pasją badacza dokona wielu odkryć i sprostowań.

Nikifora wylansował kolekcjoner z Krakowa dr Andrzej Banach. Zorganizował prestiżowe międzynarodowe wystawy, dzięki którym akwarele Nikifora stały się dobrym towarem. Kiedy artysta umarł, automatycznie nie wolno było wywozić jego prac z kraju, zabraniała tego restrykcyjna ustawa o ochronie zabytków. Antykwariusze w świecie szybko zapomnieli o Nikiforze, przerzucili się na handel prymitywistami z terenu byłej Jugosławii, bo ich prace były stale dostępne.

Lekarstwo kosztowne, ale skuteczne!

W 2003 r. przeprowadziłem wywiad z kolekcjonerem Janem Nowakiem-Jeziorańskim. Opowiedział o tym, jak dużo czasu poświęca na badanie historii zdobytych przedmiotów. Kiedy Jan Nowak-Jeziorański został dyrektorem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, to jak mówił, lekarz zapisał mu kolekcjonerstwo jako lekarstwo na zawodowy stres. Lekarstwo jest niekiedy kosztowne, ale na pewno skuteczne.

Jest w ofercie Desy Unicum dziwny stwór narysowany przez Jana Lebensteina. W dziełach artysty często występują wątki erotyczne. Patrząc na te obrazy i rysunki, widz ma prawo odnieść wrażenie, że malarz prawdopodobnie bał się kobiet, na pewno demonizował je. Tym razem w ofercie widzimy potworka z nożem i widelcem. Można taki obrazek powiesić jako dekorację eleganckiej jadłodajni.

Kiedy obraz wisi w domu przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, to obrasta różnymi anegdotami, rodzinnymi komentarzami. To wzbogaca sztukę! Tworzy się rodzinna legenda.

Najlepiej, kiedy obraz wędruje przez kolejne pokolenia jednej rodziny. Obraz żyje dłużej niż człowiek. Wielki kolekcjoner Franciszek Starowieyski powtarzał swoje życiowe credo: „Człowieku, pamiętaj, jesteś tylko epizodem w życiu przedmiotu".

Opłaca się pamiętać, że do ceny wylicytowanej (przybitej młotkiem przez aukcjonera) dopłacamy tzw. opłatę organizacyjną, która w tym wypadku wynosi 18 proc. Piszę o tym, ponieważ ostatnio byłem świadkiem nieporozumienia. Okazało się, że nabywca nie zdawał sobie z tego sprawy. Czytajcie regulaminy aukcji drukowane w katalogach!

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę