Gdyby miał pan tzw. luźne 100 tys. zł, co by pan zrobił z taką kwotą? Bezpieczna, bezobsługowa lokata?
Nigdy w życiu. Nie lubię lokat bankowych z wielu względów. Niskie oprocentowanie – od siedmiu lat spada – w 2009 r. wynosiło ponad 10 proc., a dziś jest poniżej 2 proc. Do tego dochodzi świadomość spadającej wartości pieniądza w czasie. Przeczucie, że jest to rozwiązanie dla leniwych. Przekonanie, że lokata bankowa wcale nie jest inwestycją, bo to pożyczenie bankowi pieniędzy na niskie oprocentowanie.
Dlatego wolne 100 tys. zł zdecydowanie zainwestowałbym w kupno kolejnego mieszkania na wynajem. Kwota ta może być zbyt niska na kawalerkę w Warszawie, ale jest wystarczająca na mieszkanie na Śląsku, w Łodzi, w Radomiu lub w Częstochowie. Zresztą w tych miastach zwrot z najmu osiągnę wyższy niż w Warszawie.
A gdyby to było 300 tysięcy złotych?
Kupiłbym trzy–cztery kawalerki, po jednej w każdym z wyżej wymienionych miast, by rozproszyć ryzyko inwestycyjne. Oczywiście ta opcja jest trudna do zrealizowania, jeśli ktoś zamierza samodzielnie zajmować się najmem zakupionych mieszkań. Wtedy należałoby powierzyć mieszkania pod opiekę profesjonalistom.