Rynek naftowy otarł się o bessę. Cena ropy gatunku Brent spadła od szczytu z 8 czerwca do 2 sierpnia o 20,4 proc. Od tej pory odbiła się o blisko 8 proc. I coraz częściej słychać, że do końca roku może pozostać na poziomie między 40 a 50 USD za baryłkę. I chyba nie jest to zła wiadomość. Cena baryłki surowca bliska 45 USD jest o około 60 proc. wyższa niż w dołku ze stycznia, co daje szansę na złapanie oddechu wielu spółkom naftowym (w tym amerykańskim producentom ropy łupkowej), a jednocześnie jest o ponad 10 proc. niższa niż rok temu i ponad 60 proc. mniejsza niż w czerwcu 2014 r. W portfelach kierowców tankujących paliwo na stacjach zostaje więc więcej pieniędzy, które mogą pobudzać gospodarkę. Co prawda państwa takie jak Wenezuela, Arabia Saudyjska czy Rosja muszą ograniczać swoje wydatki budżetowe, ale (poza Wenezuelą), kryzys nie osiągnął w nich jeszcze dramatycznego poziomu. Mogą one się też pocieszać, że sytuacja na rynku naftowym nie powinna się już dla nich znacząco pogorszyć.
Podaż nadal jest zbyt duża
– Inwestorzy zainteresowani krótkimi pozycjami ponownie zainteresowali się notowaniami ropy naftowej z uwagi na rosnącą globalną produkcję oraz zwiększające się zapasy surowca. Produkcja w USA ustabilizowała się, ale rośnie podaż w krajach OPEC oraz Rosji. W rezultacie proces uzupełniania zapasów został ponownie opóźniony, co oznacza niższe ceny przez dłuższy czas – mówi „Parkietowi" Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Banku.
Jednym z sygnałów do widocznej w czerwcu, lipcu i na początku sierpnia przeceny na rynku naftowym były dane mówiące o nadzwyczaj dużych jak na ruchliwy sezon wakacyjny zapasach benzyny w USA. Rafinerie wykorzystały ostry spadek cen na początku roku do gromadzenia zapasów taniej ropy, z której produkowali tańszą benzynę. W późniejszych miesiącach nadmierna podaż na rynku ropy się zmniejszyła (m.in. z powodu uszkodzeń rurociągów w Nigerii, nasilenia wojny domowej w Libii oraz wielkich pożarów lasów zagrażających polom wydobywczym w Kanadzie). Podaż benzyny oraz innych produktów przetwórstwa ropy się jednak zwiększyła. Zmniejszenie tej nadwyżki może zająć rynkowi kilka miesięcy, a to oznacza ograniczenie popytu na surowiec.
– Faktem jest, że rynek zapędził się w wiosennym odbiciu wraz z rosnącym przekonaniem, że spadająca produkcja w USA i przejściowe problemy z podażą surowca (pożary w Kanadzie, napięcia wewnętrzne w Libii i Nigerii) pozwolą na zrównoważenie rynku surowca szybciej niż pierwotnie zakładano. Teraz wychodzi jednak, że zapasy surowca w USA nadal są rekordowe, a dynamiczne zwyżki cen przełożyły się także na reaktywację części wież wiertniczych w Stanach Zjednoczonych i wznowienie zaniechanych projektów inwestycyjnych – mówi „Parkietowi" Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
– Od tygodnia ceny rosną, ale nadal utrzymują się w ramach kanału spadkowego. Dopiero jego przekroczenie będzie świadczyło o trwalszej zmianie trendu. W drugiej połowie sierpnia możliwe są zatem spadki, ich zakres nie powinien przebić dna z lutego 2016 r. – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Konrad Grzelec, analityk BGŻOptima.